Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies. Wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Zapoznaj się z polityką prywatności.

Wojsko Księstwa Warszawskiego

Moderatorzy: Staszek, Moderatorzy

Wojsko Księstwa Warszawskiego

Postprzez Staszek » 13 kwi 2007, o 22:54

Żołnierz pułków kawaleryjskich pochodził początkowo z poboru systemem kantonalnym: każda gmina lub miasto zobowiązane zostały do dostarczenia jednego rekruta z koniem z 40 dymów, czyli zagród. Właściciele ziemscy lub władze miasta starały się posłać w szeregi ludzi niespokojnych, element wichrzycielski, włóczęgów i żebraków. Od 1808 roku obowiązywał pobór popisowych od 21 do 28 roku życia drogą losowania. Popisowi wyciągali z urn tabliczki białe, oznaczające powołanie do służby wojskowej, bądź czarne, zwalniające od służby. Służba wojskowa trwała 6 lat. Od poboru można było wykupić się, wynajmując zastępcę za odpowiednią sumę. Chłopi niezbyt chętnie szli do wojska, najbardziej obawiając się śmierci bez księdza i spowiedzi. Prowadząc rekrutów do pułku bez odpowiedniej eskorty „trzeba było rekrutom co dzień wódki kupować, żeby ich od uciekania powstrzymać”.
W wojsku liczne były wypadki dezercji i buntów z powodu złych warunków bytowania. Z biegiem czasu, pod wpływem pracy wychowawczej i sukcesów w wojnie 1809 roku, rosło przywiązanie żołnierzy do pułku i poczucie dumy z noszonego narodowego munduru.
Pułki były konglomeratem jeźdźców o różnym stopniu wyszkolenia i sprawności fizycznej. Obok młodych poborowych prosto ze wsi służyli starzy wyjadacze jeszcze z kawalerii narodowej i przedniej straży przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, ułani z twardej wojennej szkoły Legionów Polskich we Włoszech i kawalerzyści Polacy z amii zaborczych. Tych starych wiarusów czyniono przeważnie podoficerami, którzy mieli szkolić młodych według systemów wyniesionych ze służby w różnych armiach.
W okresie tworzenia kawalerii racja żywności żołnierza składała się z pół funta mięsa, pół kwaterki kaszy albo grochu, albo kwarty ziemniaków, do tego funt chleba, trochę słoniny i kieliszek wódki.
W 1809 roku jadłospis żołnierza przewidywał: na śniadanie – pół kwaterki wódki i kawał chleba, na obiad – zupę, pół funta gotowanego mięsa z jarzyną oraz pół kwaterki piwa, na kolację – kluski lub kaszę oraz pół kwaterki piwa. Żołnierze gotowali sobie sami w ramach kompanii ( dwie kompanie = szwadron ), mając do dyspozycji osiem kotłów. W czasie działań wojennych żywiono się na koszt ludności, gotując strawę w zdobytych naczyniach nad ogniskiem. Najczęstszym pożywieniem w chwilach trudnych było mięso zabitych koni opiekane nad ogniskiem lub zupa, do której wrzucano wszystko co udało się zdobyć.
W armii Księstwa wytworzył się specyficzny stosunek oficerów do szeregowych. Nakazy i przykład z góry z jednej strony kształtowały surową, lecz sprawiedliwą dyscyplinę, z drugiej zaś niemal koleżeństwo kadry i podwładnych. Sam Wódz Naczelny ( nasz Szef – książe Pepi – mój przypis dla przypomnienia ) wywierał znaczny wpływ na ludzkie traktowanie żołnierza. Potrafił on po inspekcjach brać szeregowców pod rękę i chodząc po dziedzińcu koszarowym, rozmawiać z nimi o troskach, wypytywać o sprawy rodzinne i wysłuchiwać skarg. Lubił, by na balach oficerskich bywali szeregowi i sam prosił panie, by te zapraszały żołnierzy do tańca.
Idąc za przykładem księcia Józefa generalni inspektorzy wyznaczali w czasie inspekcji specjalne godziny, w których szeregowcy i podoficerowie mogli zgłaszać się z wszelkimi zażaleniami, skargami i życzeniami. W ten sposób wywierano na oficerów presję, aby opiekowali się i interesowali podwładnymi.
O „obywatelskim” stosunku do żołnierzy świadczy między innymi sprawa ordynansów. Oficerowie mogli wybrać sobie po jednym żołnierzu tylko do doglądania koni, ekwipażu i uzbrojenia oficera, które obowiązany był utrzymać on w czystości za opłatą ustaloną przez dowódcę pułku. Nie wolno było, pod groźbą kary, zmuszać ich do posług osobistych: „z tacami i dzbankami, z butelkami po ulicach włóczyć się mniej jeszcze z miednicami, talerzami, półmiskami, naczyniami na urynę w kwaterze oficerskiej”.
Ordynansów, którzy nie stosowali się do rozkazu, karano odesłaniem do piechoty.

Ryszard Morawski, Henryk Wielecki "Wojsko Księstwa Warszawskiego - Kawaleria"
Ostatnio edytowano 13 kwi 2007, o 23:30 przez Staszek, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
Staszek
Ułan VI
Ułan VI
 
Posty: 169
Dołączył(a): 4 cze 2006, o 23:26
Lokalizacja: Ułan Księcia Józefa

Wyszkolenie

Postprzez Staszek » 13 kwi 2007, o 23:25

Zgrywanie takiej machiny, jaką był pułk kawalerii, wymagało dużo więcej wysiłku niż pułku piechoty. W jeździe błędy było dużo łatwiej popełniać i trudniej im zaradzić zwłaszcza w czasie rozsypki jazdy, gdyż tu wchodził dodatkowy czynnik – koń.
Rekruci rozpoczynali szkolenie od ubierania się i utrzymania munduru w należytym porządku. Następnie uczono ich….. stania. Ustawiano młodego żołnierza tyłem przy pionowej desce lub ścianie i „prostowano” jego ciało, głowę, kark, ramiona, kolana i nogi. Wyrabiając postawę zwracano uwagę „by głowa naturalnie się obracała, kark był prosty, ramiona spuszczone, piersi podane do przodu, łopatki w tył, brzuch w siebie wciągnięty, kolana wyprężone, nogi nieco rozstawione. Postawa ta powoduje, że człek oddechu tracić nie będzie i silnie się zawsze na nogach utrzyma”. Potem uczono maszerować pojedynczo, musztry w szeregu i musztry z bronią. Dbano by rekrut miał zawsze wesołą minę, był energiczny i patrzył prosto w oczy przełożonego. W szyku żołnierz powinien „stać spokojnie, nie gadać, nie pluć i nie ruszać się”. Następnie sprawdzano postawę w polu, uczono maszerować na wprost, w lewo, prawo i ukośnie, maszerowania w szeregu i musztry z bronią.
Następnie rekruta oswajano z koniem, uczono karmienia, pojenia, czyszczenia, siodłania i kiełznania wierzchowca. Następny etap szkolenia kawalerzysty obejmował wsiadanie na konia, utrzymywanie na nim przepisowej postawy, chwyty bronią na koniu, zsiadanie, zdejmowanie pakunku, rozkulbaczanie, wsiadanie bez strzemion z lewego i prawego boku oraz z tyłu, co nazywano woltyżowaniem, cięcie szablą i szermierka na kije oplecione słomą.
Przychodziła wreszcie kolej na jazdę konną stępa, kłusem i galopem na wyznaczony punkt, zatrzymywanie w miejscu, zwroty w prawo, lewo i w tył, a następnie pokonywanie przeszkód terenowych i przesadzanie rowów, ścinanie szablą ustawionych gałęzi i w pędzie podnoszenie szablą czapki z ziemi.
Musztra w szeregu miała przygotować kawalerzystów do tak istotnego działania, jak utrzymanie jednej linii, zachowanie właściwych odstępów, zachodzenie, obracanie koniem w szyku, pokonywanie przeszkód całym szeregiem. Rowy pokonywano na komendę: „rów!”, a każdy jeździec powinien po tej komendzie poderwać konia okrzykiem „hop!”.

Ryszard Morawski, Henryk Wielecki "Wojsko Księstwa Warszawskiego - Kawaleria"
Avatar użytkownika
Staszek
Ułan VI
Ułan VI
 
Posty: 169
Dołączył(a): 4 cze 2006, o 23:26
Lokalizacja: Ułan Księcia Józefa

Postprzez Ułan świętokrzyski » 15 kwi 2007, o 09:18

Mam pytanie! Czy system szkolenia rekruta był taki sam w przypadku wszystkich formacji konnych? Tzn. ułanów, strzelców konnych? Rozumiem, że wysokość koni w Księstwie Warszawskim była dla jazdy lekkiej taka sama jak dla szwoleżerów. Teraz o wiele bardziej mozna zrozumieć, dlaczego szkolono w podnoszeniu czapki z ziemi w galopie! Bez porównania łatwiej zrobić to z konia mierzącego 140 cm a kłębie niż tak jak obecnie - 170 cm!
Avatar użytkownika
Ułan świętokrzyski
Ułan VI
Ułan VI
 
Posty: 2647
Dołączył(a): 10 mar 2006, o 15:30

Konie

Postprzez Staszek » 15 kwi 2007, o 11:36

Silne, wytrzymałe i dobrze wyszkolone konie są podstawą każdej kawalerii. W niewielkim stopniu warunki te spełnione były w początkowym okresie formowania pułków jazdy dla trzech legii Księstwa Warszawskiego. Sporo koni wtedy zmarnowano. Więcej uwagi poświęcono należytemu przygotowaniu koni do służby wojskowej w krótkich okresach pokoju między kampaniami. Wierzchowce dostarczane przez dwory i miasta były najrozmaitszego rodzaju i wiele z nich okazało się wkrótce niezdolnymi do służby w polu.
Po zakończeniu działań bojowych w 1807 roku intensywnie wyzbywano się z pułków w drodze licytacji niezdatnych koni: „parszywych, nosowatych, ślepych, kulawych i rozbitych”. W czasie wojny konie były niszczone na skutek używania niewłaściwych siodeł „starych, nikczemnych, fornalskich”, niedostatku furażu i złego kiełznania.
W XIX wieku zaczęła odradzać się hodowla konia szlachetnego na ziemiach polskich. Stało się to za sprawą wielu majętnych rodów, jak: Potoccy, Rzewuscy, Rozwadowscy, Zamoyscy, Krasińscy, Sanguszkowie, Grabowscy, Lubomirscy i inni. Hodowlę w celach zarobkowych prowadzono też w mniejszych dworach, głównie z przeznaczeniem dla wojska.
W stadach hodowlanych na ziemiach polskich poprawiono i udoskonalono rasę konia wierzchowego przez sprowadzenie ogierów arabskich, tureckich, neapolitańskich i angielskich, klaczy zaś mołdawskich i ukraińskich. Stajnie Sanguszków dostarczały czystej krwi arabów. Jednym z nich był sławny ogier Księcia Józefa „Szumka”.
Do oficerów polskich trafiały przez indywidualne zakupy lub zamiany z oficerami francuskimi lekkie konie węgierskie i ardeńskie najwyżej cenione w lekkiej jeździe francuskiej, a w ich niedostatku konie normandzkie rasy „Nowarry” i „l’Auvergne”.
W kawalerii Księstwa Warszawskiego, zwłaszcza w pułku kirasjerów, a także u oficerów innych formacji znalazła się pewna liczba koni rasy „Hanower” i „Holsztyn”, średniej wagi, silnych i wytrzymałych, ale i wymagających dobrej paszy.
W miarę możliwości starano się o jak najlepsze konie dla jazdy, która musiała być w ustawicznym ruchu na polu walki, napadać na nieprzyjaciela, gonić lub uciekać, w myśl dewizy: „koń dobry robi jeźdźca śmiałym i odważnym. Cesarz sam na nikczemnym koniu niepewnym byłby swej waleczności”.
Dzięki pracy francuskiego autora kapitana de Grand Maisona Pt. „Mała wojna”, przetłumaczonej przez dowódcę 6 Pułku Ułanów, pułkownika Dominika Dziewanowskiego, mamy informacje o ówczesnym koniu polskim, który najbardziej nadawał się dla lekkiej jazdy: „Koń polski na suchym stepie wychowany, przynajmniej do 5 lat nie niszczony, lub rasy mieszanej, nie za wysoki i nie za mały. Najniższy 4 stóp 6-8 cali (około 130 cm), najwyższy 5 stóp liczący (około 145 cm). Nogi krótkie o płaskich kościach, bok zwięzły, kopyto średnie nie za płaskie z zbyt wysokie, więcej krótki jak długi, mocny w tyle, łba prostego, oka na wierzchu i nozdrzy wyrazistych, piersi wypukłej, ale niezbyt szerokiej, bo to przeszkadza w bieganiu, pyska miękkiego, bo to dowodzi i siłę krzyża i zręczność do powodowania, wieku od 5 do 8 lat”.Kupowane konie świeże, remontowe, w wieku od 4 do 5 lat dostarczane były do pułków z punktów zbornych, skąd odbierał je delegowany oficer. Aby zapobiec podmianie w czasie marszu do pułku, konie cechowano (z wyjątkiem koni oficerskich).Dobierano je według wzrostu starając się, by oficerowie otrzymywali konie roślejsze i dzielniejsze niż szeregowi. Jeśli do pułku trafiały konie dzikie, nie ujeżdżone i po kilku dniach nie przyzwyczaiły się do ludzi, którzy je karmili i nie dawały włożyć na siebie tręzli, należało im przez 2-3 dni i noce nie dać spać. Zmęczone zazwyczaj nie stawiały oporu. Następnie świeżego konia uczono biegu kłusem na lince na maneżu, a potem z kulbaką i workiem piasku na kulbace imitującym jeźdźca. Wreszcie siadał na niego dobry jeździec, by wyuczyć zwrotów i cofania za pomocą naciskania nogą na boki i odpowiednich ruchów cugli. Ważną sprawą było przyzwyczajenie konia do różnych dźwięków: bębna, trąbki, rozpuszczonego proporca u lancy oraz do wystrzałów z broni palnej. Jeśli koń nie przyzwyczaił się do tych dźwięków, choćby był najlepszy, musiał być wybrakowany.
W trakcie kulbaczenia konia należało uważać, by przednie ławki nie wchodziły na łopatki konia, gdyż to go szybko osłabiało. Podogonie nie powinno być zbyt krótkie, by nie kaleczyło konia. Podpiersień powinien leżeć nad łopatkami, aby koniowi nie przeszkadzał w stąpaniu. W czasie pokonywania przeszkód wodnych wpław należało zupełnie zwolnić popręg.
Inspektor jazdy generał Różniecki osobiście zwracał uwagę na dokładne czyszczenie koni, nakazywał wyrywanie włosów pod pęcinami i spomiędzy szczęk, wycieranie kurzu z nozdrzy i ropy z oczu, zakazywał zbyt głębokiego wybierania piętek i szkodliwego ścinania kopyta, co niszczyło część rogową przez częste przekuwanie. Dla koni twardych w pysku odpowiednio przerabiano i dopasowywano munsztuki, by nie zdarzały się wypadki ponoszenia jeźdźców podczas ćwiczeń czy walki. Kiedy jednego z oficerów poniósł koń, generał Różniecki podjechał do niego i zapytał: „Cóż to waćpan za sztuki pokazywałeś? – Nie mogłem konia zatrzymać” – odrzekł cienkim głosem zapytany. Na to generał „postawił marsa”, w czym ponoć był mocniejszy niż w czymkolwiek innym i powiedział: „oficer kawalerii powinien być zawsze panem swego konia, inaczej koń oficerem, a oficer staje się koniem”.

Ryszard Morawski, Henryk Wielecki "Wojsko Księstwa Warszawskiego - Kawaleria"
Ostatnio edytowano 15 kwi 2007, o 11:58 przez Staszek, łącznie edytowano 2 razy
Avatar użytkownika
Staszek
Ułan VI
Ułan VI
 
Posty: 169
Dołączył(a): 4 cze 2006, o 23:26
Lokalizacja: Ułan Księcia Józefa

Ekwipaż

Postprzez Staszek » 15 kwi 2007, o 11:54

W lekkiej jeździe najbardziej cenione były kulbaki typu węgierskiego nazywane w Polsce terlicami. Nakładano je na konia „na pięć palców” od przedniej łopatki, najczęściej na podkładce ze złożonej w czworo derki „dobrze ze słomy i siana wytrzepanej, bacząc by grzywa się pod kulbakę nie dostała”.
Prace nad projektem nowego siodła dla jazdy Księstwa trwały dość długo. Przepisowe siodło dla kawalerii polskiej odznaczało się głębokim siadem i szerokim tylnym oparciem wygodnym przy robieniu lancą. Szkielet złożony z dwóch łęków i dwóch ławek, wykonany z drewna bukowego, spojony był mocnymi okuciami i miał łęki okute mosiądzem. Siedzisko wysłane było czasem włosiem i okryte mocną czarną skórą, najczęściej jednak przykryte bezpośrednio barwnym czaprakiem i skórą baranią, obszytymi na krawędziach barwą pułku i u oficerów złotymi galonami. Czaprak nakrywał olstra z pistoletami. Uździenice, kantary, podpiersień i podogonie wykonane były z czarnej skóry z ozdobami mosiężnymi.
Zaletą polskiego siodła była jego lekkość, wytrzymałość i mała powierzchnia ugniatająca konia. Jazda polska stosowała w owym czasie taki dosiad, by stanąwszy w strzemionach między kulbaką a siedzeniem zmieściła się ustawiona pionowo dłoń. Był to dosiad najlepszy do cięcia szablą, robienia lancą lub rzucania nią.Do siodła z tyłu troczono mantelzak z sukna barwy munduru na rzeczy osobiste, na przedniej zaś kuli troczono płaszcz, który dawał pewną zasłonę brzucha kawalerzysty przed pchnięciem bagnetem od dołu przez nieprzyjacielskiego piechura.
Konia powodowano za pomocą wędzidła i munsztuka. Za najlepsze uchodziły wędzidła francuskie typu Desavary i George de Pigeon, pierwsze z tak zwaną szubienicą, drugie „jak gołębie gardło”, oba gładko szlifowane, z podwójnym łańcuszkiem. Munsztuk był tak zwieszony, by palec duży wszedł między wargi konia a wędzidło. W praktyce siodła, wędzidła, munsztuki i czapraki były różne. Brak siodeł dawał się we znaki przez cały czas istnienia wojska Księstwa Warszawskiego, wykorzystywano więc rozmaite archaiczne siodła znajdowane po dworach, reperowano stare, wykorzystywano zdobyczne i kupowano od Francuzów.

Ryszard Morawski, Henryk Wielecki "Wojsko Księstwa Warszawskiego - Kawaleria"
Avatar użytkownika
Staszek
Ułan VI
Ułan VI
 
Posty: 169
Dołączył(a): 4 cze 2006, o 23:26
Lokalizacja: Ułan Księcia Józefa

Postprzez pulkownik » 15 kwi 2007, o 20:36

Staszku ! zacny z Ciebie człek !
pulkownik
Ułan VI
Ułan VI
 
Posty: 615
Dołączył(a): 4 sie 2006, o 18:22
Lokalizacja: Komarów

Raszyn 19.IV.1809r

Postprzez iskra » 19 kwi 2007, o 20:30

Witaj Staszku z korzystając z twego postu pozwolę sobie opiasac bitwę pod Raszynem nie zaśmiecając forum nowym tematem. A dzisiaj jest 198- ma rocznica bitwy.

.......Około godziny 19 zaatakowali główną polska pozycję pod Raszynem. Mimo oporów polaków, austryiackie oddziały przedostały się przez groblę i wtargnęły do Raszyna. W tym czasie oddziały nieprzyjacielskie pod dowództwem gen. Schaurotha zaatakowały prawe skrzydło polskiej obrony pod Michałowicami i udało się im dotrzec do wsi Puchały, gdzie zostały jednak powstrzymane i zmuszone do wycofania się na pozycję wyjściowe.
W trakcie obrony prawego skrzydła książę Józef rozkazał ustawic na drodze z Raszyna do Warszawy polsko-saską baterię złożoną z 16 dział, która położyła ogień na austryiacką piechotę w Raszynie. Austryjacy zostali zmuszeni do opuszczenia Raszyna i wycofaniu się do okolicznych miejscowości. Nieprzyjaciel bronił Falent i grobli. Próbę oczyszczenia terenu z nieprzyjaciół podjął płk. Cyprian Godlewski, poeta i legionista, na czele żołnierzy I batalionu 8pp. W rejonie grobli dotarł do magazynu obsadzonego przez żołnierzy nieprzyjacielskich. W czasie wymiany ognia został śmiertelnie ranny, zaś jego żołnierze wycofali się w kierunku sił głównych .
Około godz 9.wieczorem walki wygasły. Po stronie polskiej poległo ok. 450 żołnierzy, ok.800 zostało rannych. Stany austryiackie oceniono na ok.2,5 tyś, zabitych i rannych.
Bitwa pod Raszynem była to bitwa z założenia obronna, mająca na celu rozpoznanie sił nieprzyjaciela i zadanie mu jak największych strat. Miała także uratowac żołnierski honor, by nie dac stolicy bez walki. Dzięki znakomitej postawie żołnierza polskiego, cel ten został osiągnięty.

Andrzej Czesław Żak
Avatar użytkownika
iskra
Ułan IV
Ułan IV
 
Posty: 33
Dołączył(a): 31 sty 2007, o 12:07
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Ułan świętokrzyski » 21 kwi 2007, o 20:58

No to ISKRA udało się, jak widzę zamieścić zdjęcie! Wielce się Waćpan godnie prezentujesz!
Avatar użytkownika
Ułan świętokrzyski
Ułan VI
Ułan VI
 
Posty: 2647
Dołączył(a): 10 mar 2006, o 15:30

Postprzez iskra » 23 kwi 2007, o 08:29

Dziękuje serdecznie a co do prezentacji to duży wymógł rodziny pułkowej w szczególności oficerów tegoż pułku plus dokładny regulamin .
Czasami miałem po dziurki w nosie te całe szkolenie , ale mam nadzieje że są z tego owoce pracy.

Pozdrawiam.
Ps. Jestem zaszczycony że barwy 25.p.uł. mogą byc na forum 8.p.uł. i głębiej się z wac panami
zaprzyjaznic
Avatar użytkownika
iskra
Ułan IV
Ułan IV
 
Posty: 33
Dołączył(a): 31 sty 2007, o 12:07
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Przebendowski » 21 lis 2007, o 22:26

Witam Serdecznie Wszystkich Forumowiczów oto mój pierwszy post... :)

Tak trochę o bibliografii..

Nieocenioną pozycją, jest 2-gie wydanie Dzieła Bronisława Gembarzewskiego „Wojsko Polskie. Księstwo Warszawskie 1807-1814” wydawnictwa Kurpisz.
A uzupełnieniem jest II tom „Wojsko Polskie. Królestwo Polskie 1815-1830”
Ponadto książka „Historia 17 pułku ułanów na tle wojsk litewskich 1812-1814” Józefa hrabiego Tyszkiewicza wydana przez „Armagedon” jest zacną próbą oceny powiązań wojska Litewskiego z wojskami Księstwa Warszawskiego. Piękne zdjęcia, z ukazanym umundurowaniem po poruczniku Morczewskim.
Przebendowski
Ułan I
Ułan I
 
Posty: 1
Dołączył(a): 21 lis 2007, o 21:25
Lokalizacja: Częstochowa


Powrót do Historia Kawalerii

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości

Tablice Ramki Reklamowe Aluminiowe Plastikowe, Agencja Fine, Staropolska, Projekty Domów Drewnianych, Projekty Domów Drewnianych, Noclegi Gorce, Ramki Aluminiowe, Stojaki na foldery, Ramki Plastikowe, Stojaki z plexi, Ramki Reklamowe, Stojaki Plakatowe, Potykacze, stojaki, tablice, ramki, akcesoria reklamowe, Stojaki i tablice przymykowe, Tablice przymykowe OWZ, Stojaki Typu A Potykacze, ¦ciana prezentacyjna, Stojaki plakatowe, Stojaki plakatowe niskie, Stojaczki plakatowe, Stojaki plakatowe Wysokie, Stojaki na plakat i foldery Niskie, Stojaki na plakat i foldery Wysokie, Ramki reklamowe, Ramki sprężynkowe, Ramki aluminiowe, Ramki plastikowe, Stojaki i wieszaki na foldery, Wieszaki na foldery, Stojaki na foldery Niskie, Stojaki na foldery Wysokie, Wyroby z PCV i plexi, Stojaki i tabliczki z plexi, Kieszenie plakatowe z PCV bezbarwnego, Akcesoria reklamowe, Informacja przydrzwiowa,
cron