przez Miro » 14 kwi 2010, o 12:57
Jedna z wielu polemik kto na Wawelu ? i kontrowersyjne decyzje kolejnych władz państwowych i kościelnych !!!!
Taka to Nasza rzeczywistość ....
Dokąd z pogrzebem
Dokąd miałby wyruszyć kondukt żałobny, gdyby sprowadzano do Polski zwłoki Cypriana Kamila Norwida? Do Warszawy czy do Krakowa? Jeśli do Krakowa, to na Wawel czy na Skałkę?
W ciągu ostatnich 64 lat na wzgórzu wawelskim spoczęła tylko jedna nowa trumna (gen. Władysława Sikorskiego). Na Skałce ojcowie paulini po raz ostatni otworzyli przed zmarłym Panteon Wielkich Polaków w 1955 r. Pierwszą osobą, znaną z nazwiska, a pochowaną na Wawelu, był zmarły w 1118 r. biskup Maurus; pierwszym królem - w 1333 r. Władysław Łokietek. "Nie można by znaleźć drugiego równie znakomitego miejsca u Polaków dla grobów królów" - pisał Jan Długosz. Gdy brakło królów, zaczęto w katedrze wawelskiej grzebać - dla pokrzepienia serc - bohaterów narodowych. Jako pierwsze 23 lipca 1817 r. spoczęły w romańskiej krypcie św. Leonarda wniesione na rękach oficerów, sprowadzone z Warszawy, a wyłowione w 1813 r. z Elstery zwłoki księcia Józefa Poniatowskiego. 23 czerwca 1818 r., po uzyskaniu przez Senat Wolnego Miasta Krakowa zgody cara Aleksandra - w tej samej krypcie znalazła się sprowadzona z Solury trumna Tadeusza Kościuszki. Oba pogrzeby "były jakby przeglądem ostatnich dziejów Polski. Rozrzewnieni starce wracali do domu jakby z Ziemi Świętej, czyniąc ofiary z uczuć, na jakie tylko zdobyć się mogli (...) Z tego pogrzebu duch Polski jakby zawołał do nas: Jeszcze Polska nie zginęła!" - pisał pamiętnikarz Kazimierz Girtler. Dojrzewała również w Galicji idea grzebania w katedrze wawelskiej "obok królów i wodzów narodu także królów ducha".
Królowie ducha
Po otrzymaniu oficjalnego zezwolenia cesarza Franciszka Józefa I 4 lipca 1890 r. "powrócił na ojczyzny łono" i spoczął w katedrze Adam Mickiewicz. Inicjatywa sprowadzenia zwłok Juliusza Słowackiego narodziła się w 1885 r. W 1909 r., w setną rocznicę urodzin poety, zgodę na ekshumację na cmentarzu Montmartre wyraziły władze francuskie, komitet organizacyjny dysponował 10 tys. koron, zaś ówczesne osobistości pytane, gdzie miałby spocząć Słowacki -w zdecydowanej większości opowiedziały się za Wawelem. Przeciwny był jednak człowiek, którego głos był decydujący: 67-letni były urzędnik galicyjski, krakowski kardynał Jan Puzyna. Sekundował mu niejaki Wacław Woysym Antoniewicz, autor odezwy "Protest przeciwko profanacji Wawelu przez pogrzebanie w najznakomitszym kościele polskim tego, co przyrównuje łysinę do Hostyi!" Z uwagi na niemożliwość uzyskania pozwolenia na katedrę św. Jana w Warszawie, projektowano - za poparciem Sienkiewicza - wybudowanie Słowackiemu grobowca na ścianie Giewontu, na hali Ornak albo na sztucznej wysepce na Czarnym Stawie Gąsienicowym.
Prochy wielkiego Juliusza sprowadził ostatecznie do kraju i pochował za zgodą metropolity krakowskiego abp. Adama Sapiehy dopiero rząd niepodległej Rzeczpospolitej. Zadecydowało poparcie Józefa Piłsudskiego, który Słowackiego wielbił, znał na pamięć, ustawicznie cytował i osobiście poprosił metropolitę o wawelski pochówek dla poety. 27 czerwca 1927 r. na krużganku wawelskim marszałek zwrócił się do czternastu wyższych oficerów: "Polecam panom odnieść trumnę Juliusza Słowackiego do krypty królewskiej, by królom był równy".
Słowacki, reprezentowany przez czaszkę i piszczele, spoczął obok Mickiewicza, co -zważywszy, delikatnie mówiąc, na fatalne stosunki obu wieszczów za życia - było już samo w sobie okrutnym paradoksem. Sam zaś abp Sapieha, który kroczył na czele konduktu pogrzebowego, powie wkrótce dziennikarzom, pytającym o wawelską szansę Chopina: "Ostatni wyjątek zrobiono dla Słowackiego w specyficznych okolicznościach".
Józef Piłsudski sam wskazał w 1933 r. katakumby wawelskie jako miejsce swego przyszłego pochówku. Prochy marszałka złożyli więc generałowie w maju 1935 r. w Krypcie św. Leonarda, obok sarkofagów Sobieskiego, Poniatowskiego i Kościuszki. Miały się tam znajdować do czasu przygotowania krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów, do której wiodło wejście z boku katedry. W dwa lata później krypta była gotowa i abp Sapieha - który nigdy nie zaakceptował do końca kultu marszałka - kazał przenieść do niej 600-kilogramową trumnę. Rozszalało się piekło. Pracujący pod przewodnictwem gen. Wieniawy-Długoszowskiego Komitet uznał decyzję metropolity za skandaliczną samowolę, ponieważ wystrój krypty Srebrnych Dzwonów nie odpowiadał oczekiwaniom środowisk legionowych.
Interweniował prezydent, środowiska legionowe demonstrowały pod hasłami "Sapieha do Berezy!", Wacław Sieroszewski apelował, by "aresztować biskupa", premier Sławoj Składkowski "wobec obrazu majestatu Rzeczpospolitej" podał się do dymisji. Ostatecznie trumna z zabalsamowanym, choć coraz mniej odpornym na upływ czasu, ciałem Piłsudskiego pozostała w Krypcie Srebrnych Dzwonów, Sapieha złożył odpowiednie wyjaśnienia, zaś Stolica Apostolska uznała stan istniejący w grobach wawelskich za nienaruszalny.
Kolejna, ostatnia jak dotąd, afera z wawelskim pogrzebem miała miejsce w 1981 r., kiedy to - realizując decyzję rządu emigracyjnego podjętą po katastrofie gibraltarskiej - chciano pochować w katedrze gen. Władysława Sikorskiego. Kuria metropolitalna nie stawiała żadnych przeszkód, w przeciwieństwie do rządu brytyjskiego, który odmówił zgody na ekshumację i przewiezienie zwłok. Tymczasem na wieść o planowanym pogrzebie prof. Wiktor Zin w ciągu jednej nocy zaprojektował piękny sarkofag. Stanął on, wykonany w równie ekspresowym tempie, w Krypcie św. Leonarda, tyle że nie projektu Wiktora Zina: profesor, działający w najlepszej woli, przerażony i oburzony gwałtownością protestów części środowiska architektów, które domagało się otwartego konkursu, zrezygnował. Sam sarkofag w czasie montażu pękł. Sikorski spoczął 17 września 1993 r. w miejscu zarezerwowanym kiedyś dla swego osobistego wroga, Piłsudskiego.
Leszek Mazan