przez Ułan świętokrzyski » 29 mar 2010, o 00:27
SPOTKAMY SIĘ
Aż się zejdziemy znowu, towarzysze mili,
I siądziemy u stołu w przyjacielski krąg,
O rzeczach, co minęły, będziemy mówili,
Gdy czara krążyć będzie gęsto z rąk do rąk.
Wśród rubasznych żarcików i soczystych słówek
Kryjąc tkliwe uczucia jak za dawnych lat,
Wspomnimy i Ulinę, krwawy Łowiczówek
I ponure przeżycia zza więziennych krat.
Tak mi się wszystko widzi, żeśmy wciąż jednacy
I takimi na pewno zastanie nas zgon.
Krwawe blizny – ojczyzny, Polacy – rodacy…
Ot nie nasza maniera i to nie nasz ton.
Czasem tylko markotno robi się na duszy
Na wspomnienie minionych, dawnych, młodych lat,
Że to już szron jesieni głowy nam przyprószył,
A serce kwitnie dalej jak szkarłatny kwiat.
***
Stanęła nam codzienność nasza w gardle kością,
Najsprzeczniejsze tęsknoty wiodą o nas kłótnie,
A czasem – tak po prostu – jest nam bardzo smutnie,
Choć codzienność zwalczamy chytrze – conocnością.
Nadrabiając słowami, nadrabiając gestem,
Jurnymi dowcipami strzelamy w „Astorię”,
Myśląc, że zagłuszymy serc naszych historię,
Serc bijących rozpaczą tylko i protestem.
Aż w końcu ulegamy tej opacznej prawdzie,
Że życie nasze cyrkiem jest swojskich nonsensów,
My zaś jak smutne błazny, co dla kilku pensów
Biją się wciąż po twarzy, nie za mocno prawdzie.
I kiedy późną nocą jakieś smutne shimmy
Znudzone muzykanty fałszywie rzępolą,
A pod ścianą zieloną blady śpi piccolo,
My zaś kołem milczącym wsłuchani siedzimy
W Lechoniowej poezji natchnione staccata,
I kajamy się w skruchy i wyrzutów transie,
Staje pomiędzy nami, jak duch na seansie,
Zjawa znana – kochana – złocista – skrzydlata
Z książki "Szuflada generała Wieniawy"