Tomku, wielkie podziękowania i szacunek za pracę jaką wykonaliście. To był pierwszy mój wyjazd do Komarowa, przyznam się, że jechałem z mieszanymi uczuciami - a bo daleko, a bo bez koni, a bo mało ludzi znam, to się nie odnajdę. Już po pierwszym dniu byłem zachwycony, a w poniedziałek jakoś mi się wyjeżdżać nie chciało. Rewelacyjnie wszystko zorganizowaliście. Mówiłeś coś o jakiś niedociągnięciach, ale ja nic takiego nie zauważyłem. Wszystko przebiegało tak jak napisałeś - bez podziałów i animozji, spontanicznie. Ja czułem tam jakąś rodzinną atmosferę. Nasi chłopcy opowiadali mi o tym, ale dopiero kiedy się tam znalazłem - uwierzyłem (trochę jak niewierny Tomasz). Ledwie wróciłem, a już chciałbym wracać. Nawet zdrowie, które szwankowało przed wyjazdem, na ziemi komarowskiej nie dawało nic a nic o sobie znać. Po powrocie się odezwało znowu. Czas wracać w takim razie
Uważaj, bo za rok na tydzień zjadę
Mnie tylko jedna rzecz nie pasowała... Żal mi ... ściskał, kiedy musiałem biegać z Mauserem, podczas gdy reszta na końskich grzbietach przemierzała komarowskie pola. Cóż, daj Boże za rok i my się konno stawimy. Na dobry początek kupiłem dwa niemieckie siodła