przez Lucas » 16 paź 2012, o 10:40
Adiutancie Drogi mamy krew tej samej grupy!!!! Ja tez nie jestem szowinistą i dla białogłów mam wielką atencję ale nie zgadzam się z "pułkownikiem". Jeżeli prawdą jest, że to co mamy na ustach mamy tez i w sercach to nie wolno nam powiedzieć tym na niebieskich już szwadronach: "a co mam poradzić, to sprawa WP nie moja..." Nie zgadzam się. Wojsko nie jest wojska tylko Narodu i ma stać na straży granic i tradycji narodowych. Jeżeli my z boku stojący widzimy, że wyłamuje z szyku to należy się mu mocna ostroga. To prawda, że wojsko idzie z duchem czasu (nie wiem czy to dobrze, że w dziedzinie wychowawczej również) ale szwadron Reprezentacyjny Wojska Polskiego ma wyjątkowy charakter. Przypomnę tu fragment artykułu FANTAZJA UŁAŃSKA autorstwa Apolinarego Wojtysia:
"Ilu autentycznych "końskich" zapaleńców, którym leżą na sercu tradycje kawaleryjskie i niepowtarzalny esprit de corps (duch koleżeństwa) tej formacji, jest w całym kraju? Tak naprawdę – nie wiadomo. Według pobieżnych szacunków – kilkanaście tysięcy. Rzecz jasna, nie wywodzą się oni wyłącznie z wojska. Są wśród nich również ludzie bardzo młodzi, najczęściej zrzeszeni w specjalistycznych przez trzy pierwsze pułki z Gubina, Braniewa i Słupska. Jak się wówczas wydawało, nie były to akty czysto formalne, związane tylko z kontynuacją numeracji poszczególnych pułków czy brygad, lecz również – wszak już także tradycyjną – tożsamością rodzajów wojsk. Kiedyś kawaleria na żywych koniach, teraz oznaczała najczęściej kawalerię posługującą się końmi mechanicznymi. Również całkiem nowy rodzaj kawalerii w WP – kawaleria powietrzna – miał wprawdzie proweniencję amerykańską, lecz przejął orężne dziedzictwo jak najbardziej rodzime, konkretnie Mazowieckiej Brygady Kawalerii, a w tym 1. Pułku Szwoleżerów, 7. Pułku Ułanów Lubelskich i 11. Pułku Ułanów Legionowych.
Do 1997 r. aż ponad trzydzieści jednostek WP przyjęło do swych rodowodów tradycje różnych jednostek kawaleryjskich, szczególnie z okresu II Rzeczypospolitej i II wojny światowej. Niestety, czy to dlatego, że sprawę ujęto w "odgórne" jednak ramy (a narzucania czegokolwiek "prawdziwy Polak" przecież nie znosi), czy też może głównie z powodu zawirowań restrukturyzacyjnych i reorganizacyjnych, dziś tylko kilkanaście współczesnych jednostek kultywuje rycersko-kawaleryjskie tradycje. – Zresztą bynajmniej nie wszystkie przywiązują do tego jednakową wagę, a bywa i tak, że niektórym tradycje zaczęły przeszkadzać – mówi płk Kubicki, zaznaczając, iż bynajmniej nie za wszystko można winić samych dowódców i że wiele do zrobienia miałby tu choćby Departament Społeczno-Wychowawczy, który – jego zdaniem – za wcześnie "sobie odpuścił".
Jak niektórzy ludzie w mundurach odnoszą się do tego zagadnienia, niech świadczą choćby przykładowe opinie na temat powołania Reprezentacyjnego Szwadronu Kawalerii WP, zaczerpnięte z internetowego forum dyskusyjnego "Polski Zbrojnej": "Powinniśmy jeszcze stworzyć reprezentacyjnych korsarzy na drewnianych szkunerach i zastępy wojów Chrobrego" – ironizuje "Emin". "Koniki niech zastąpią Twarde i Leopardy. Poruszają się przecież nie tylko do przodu i do tyłu, ale nawet na boki" – wtóruje "Misiek". "Ojcom tego pomysłu należy zafundować bezpłatne leczenie w Tworkach lub Choroszczy" – proponuje "Alek". "Nie ma pieniędzy na podwyżki dla kadry, nowe samoloty, czołgi, amunicję do szkolenia, a my fundujemy sobie stado koni i jeźdźców" – do absurdu, posługując się populistycznymi niby-argumentami (bo przecież wiadomo, że wojsko partycypuje jedynie w kosztach utrzymania żołnierzy szwadronu, którzy szkolą się również jako pluton zwiadu), próbuje sprowadzić całą ideę "Piotr".
– Niestety, tego typu podejście charakteryzuje także niektórych dostojników z MON. Podczas pobytu u nas jednego z nich, kiedy nasłuchał się słów "szwadron", "ułan", "rajd" i "kawaleria", podsumował złośliwie: "niedługo usłyszę, że latacie na koniach" – mówi ppłk Buk. Chciałby więc przede wszystkim przebić się z prawdą, że "kawaleria" to nie tylko narodowy symbol z przeszłości, lecz również i współcześnie akurat to "narzędzie bojowe", które dysponując wyższym poziomem mobilności niż zasadnicza masa wojska, dalej ma specyficzne zadania.
– Dlaczego zatem mielibyśmy zrezygnować z kultywowania i kontynuowania tak logicznej, rdzennie narodowej, etycznej i bojowej wartości samej w sobie? – retorycznie pyta pan pułkownik.
– Jak niegdyś kawalerzysta na koniu, który znalazł się na tyłach nieprzyjaciela i siał tam destrukcję, tak samo teraz to zadanie wykonuje kawalerzysta powietrzny, który na tyłach ląduje na helikopterze. Kawaleria pancerna, przełamując linię frontu, też wykonuje podobne zadania, co niegdyś husaria. Jest więc wiele analogii. I dlatego wychowanie kawalerzysty we współczesnym wojsku nie maleje, lecz przeciwnie – wzrasta – podkreśla gen. bryg. w st. spocz. Stanisław Nałęcz-Komornicki, kanclerz kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari działającej przy Prezydencie RP.
Na apel powietrznych kawalerzystów jako pierwsi gremialnie zareagowali właśnie starsi sympatycy tej tradycji, którym – z oczywistych względów – najbardziej się śpieszy. Już na pierwszym jednak spotkaniu, którego celem było powołanie "Forum Polskich Organizacji Kawaleryjskich", ppłk Buk, mimo że przecież animator przedsięwzięcia, musiał wysłuchać kilku przykrych opinii.
– W telewizyjnym serialu o 7. Pułku Ułanów nie pada prawie ani razu ta nazwa, tylko 7. Batalion Kawalerii Powietrznej. Do szeregowych oficerowie zwracali się "żołnierzu", a przecież są to ułani. Dlaczego? Dlaczego w tym filmie nikt nie mówi o tradycji 7. Pułku Ułanów, natomiast są obecne tradycje armii Stanów Zjednoczonych poprzez choćby styl dowodzenia, który absolutnie nie ma nic wspólnego ze stylem polskiej armii okresu II RP. Oczywiście wojsko jest wojskiem i musi opierać się na posłuszeństwie, ale my mamy własne tradycje: szlacheckie, husarskie, II Rzeczypospolitej, nie musimy naśladować kowbojów – chłopców od krów – bezwzględnie skrytykował "sławny" swego czasu telewizyjny przebój o czerwonych beretach z Glinnika pod Tomaszowem Mazowieckim red. Stanisław Ledóchowski. Swoje, aczkolwiek nieco mniej wprost, dołożył również gen. Nałęcz-Komornicki: – Czy rzeczywiście tak jest, że Wojsko Polskie musi w całości dostosowywać się do tego, co obowiązuje w NATO, do tych wzorów, które płyną z USA, i do tego, żeby nasi żołnierze wznosili nie nasze "hurrra", tylko jakieś indiańskie okrzyki!
Zanim więc ppłk Buk mógł wyłożyć szczegóły pomysłu, zażenowany odpowiedział na zarzuty: – Niestety, okazało się, że z o wiele dłuższego nagrania zmontowano coś, na co nie mieliśmy najmniejszego wpływu.
Być może jednak właśnie pod wpływem akurat tego pejoratywnego doświadczenia uznano, iż poprawa współpracy środowiska z mediami musi stanowić jeden z ważniejszych celów działania kształtującego się "końskiego lobby". – Dwa największe w Polsce oddziały kawalerii, zarówno Reprezentacyjny Szwadron Kawalerii WP, jak i Ochotniczy Szwadron Kawalerii Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego, stacjonujące w Starej Miłosnej, wystąpiły w ciągu ostatniego roku kilkadziesiąt razy na różnych uroczystościach i imprezach sportowych. W naszym ośrodku odbyły się zawody kawaleryjskie, przewyższające liczbą zawodników wiele ogólnopolskich, zwykłych zawodów jeździeckich. Odbyły się też unikatowe Mistrzostwa Militari. I co? Prawie nikt spoza zamkniętego grona o tych wydarzeniach się nie dowiedział – argumentował Robert Woronowicz, członek Stowarzyszenia Szwadron Jazdy RP i świetny instruktor ośrodka w Starej Miłosnej, znawca tradycji kawaleryjskich w teorii i w praktyce.
– Kawaleria to, owszem, bohaterstwo i żołnierska chwała, ale też jest to obrona słabych i symbol wzorowego obywatela, "kawalera", czyli człowieka zawsze aktywnego, dzielnego, odpornego psychicznie i czułego społecznie. Jak w wojsku: trzeba wyznaczyć punkt ataku i stworzyć grupę uderzeniową – wskazał kierunki ewentualnej "medialnej ekspansji" gen. Nałęcz-Komornicki.
Sformułowano też kilka zasadniczych postulatów pod adresem wojska, które można by streścić słowami gen. bryg. w st. spocz. Michała Gutowskiego, w 1939 r. rotmistrza szwadronu 17. Pułku Ułanów Wielkopolskich, a od 1940 r. dowódcę różnych szczebli w Dywizji Kawalerii Pancernej gen. Maczka: – Tradycja kawaleryjska to nie tylko barwy i odznaki, lecz również konsekwencje etyczno-moralne.
– Wśród kawalerzystów zawsze było tak, że najpierw liczył się koń, potem podwładny, a dopiero na końcu ja. Esprit de corps kawalerzystów zawierał również inne cenne wartości, sprowadzające się do tego, co dziś można by nazwać "etosem elity wojska". Bezwzględną dominantą był tu oczywiście patriotyzm, poszanowanie dla munduru, uznanie dla najlepszych w tym, co robili. W czasach wszechwładnej komercji już tylko z tego powodu warto poprzeć tę inicjatywę sfederowania miłośników koni i kawalerii, którzy chcą być skuteczniejsi niż dotąd – mówi por. Tym. Nie tylko prywatnie, lecz również jako przedstawiciel Oddziału Współpracy ze Społeczeństwem DS-W MON. Tyle tylko, że on jest już przecież w gronie przekonanych bynajmniej nie od dziś...