przez Ułan świętokrzyski » 5 lip 2007, o 22:46
Na podstawie książki Stanisława Radomyskiego
27 PUŁK UŁANÓW IM. KRÓLA STEFANA BATOREGO (mp. NIEŚWIEŻ)
W pułku tym było wielu oficerów i podoficerów, którzy poprzednio służyli w kawalerii rosyjskiej. Wśród oficerów wspomnieć tu należy dowódcę pułku ppłk. Jana Reliszko, który m.in. zainicjował przejęcie przez pułk marsza pułkowego 13 Narwskiego Pułku Huzarów Armii Rosyjskiej. Oficerowie i podoficerowie ci przenieśli do 27 Pułku Ułanów niektóre zwyczaje i obyczaje, z którymi zetknęli się w kawalerii rosyjskiej. Na przykład, wbrew regulaminowi, część podoficerów pułku na terenie koszar nosiła jeszcze, w końcu lat trzydziestych, granatowe spodnie do długich butów (bryczesy) z żółtymi lampasami. Stąd też, żartobliwie nazywano ułanów z Nieświeża Astrachańcami, bo takie właśnie spodnie nosili w dawnej kawalerii rosyjskiej Kozacy astrachańscy.
Innym zwyczajem zaczerpniętym z kawalerii rosyjskiej, było noszenie przez oficerów pułku (wbrew regulaminowi mundurowemu) kołnierzy płaszczy podszytych żółtym (barwa otoków na czapkach) materiałem.
W 1936 roku, gdy pułk otrzymał imię Króla Stefana Batorego, nadana została polskiemu transatlantykowi Batoremu odznaka pułkowa. Odznakę wręczyła kapitanowi Borkowskiemu delegacja pułku w Gdyni. Odznaka, umieszczona na ryngrafie, przytwierdzona została na pokładzie statku tuż nad mostkiem kapitańskim. Obok umieszczono lancę z proporcem pułkowym. Pismo dowództwa, towarzyszące nadaniu tej odznaki statkowi, nacechowane było niezwykłą intuicją (na trzy lata przed wybuchem II wojny światowej!): ...Nadchodzą wielkie burze dziejowe i sztormy. Oby statek motorowy Króla Stefana Batorego, powracał ze swoich wypraw zawsze zdrów i cały, do wolnych portów Polski. I rzeczywiście, statek ten w okresie II wojny światowej pływał pod polską banderą. Po zakończonej wojnie powrócił do macierzystego portu polskiego — Gdyni. Pływał jeszcze do 1969 roku, następnie przeznaczony został na hotel, a w 1971 roku — złomowany. Od 1936 roku delegacje pułku odwiedzały statek, gdy zawijał do portu gdyńskiego.
W pułku utrzymywana była sfora psów gończych. Stąd też do zwyczaju pułkowego weszły biegi myśliwskie za śladem lisa, naturalnie obok biegów myśliwskich w dzień św. Huberta.
Oficerowie pułku zapraszani byli przez ordynata nieświeskiego do majątku Alba na biegi myśliwskie i polowania, w czasie których brała udział pułkowa sfora psów.
W pułku ściśle przestrzegana była wśród oficerów całkowita abstynencja do godziny 18.00. Toteż wzbudził konsternację na zamku w Nieświeżu bratanek księcia Alberta Radziwiłła, ordynata na Nieświeżu i Ołyce, ppor. rez. 27 pułku Antoni Radziwiłł, gdy podczas przyjęcia odmówił wypicia alkoholu przed godziną 18.00, tłumacząc się zwyczajem obowiązującym w jego pułku.
Pułk słynął też z innego zwyczaju. Oficerów pułku cechowała wrażliwość na punkcie honoru. Stąd też pojedynki nie należały do rzadkości. Niektóre kończyły się śmiertelnie. Nic więc dziwnego, że w kancelarii pułku, w gablocie, przechowywane były dwa pistolety pojedynkowe (niegwintowane), jako rekwizyty... do obrony honoru.
Dowództwo pułku szczególny nacisk kładło na dobór kadry oficerskiej i na kształtowanie postaw oficerów metodami wychowawczymi. Przytoczę tu przykład.
W 1930 roku przybył do pułku, po ukończeniu Szkoły Podchorążych Kawalerii, podporucznik Stanisław Kuczyński, który Szkołę ukończył z bardzo wysoką (trzecią) lokatą i zapowiadał się na dobrego oficera. Zdarzyło się jednak, że ten młody, doskonały i ambitny oficer, będąc w stanie nietrzeźwym, wywołał incydent uliczny w Nieświeżu. Ponieważ dowódca pułku zwalczał pijaństwo, gdy oficer ten przygotowywał się do raportu do dowódcy, wróżono mu surową karę. Pułkownik przyjmujący raport zauważył, że winowajca był moralnie skruszony swoim wybrykiem. Powiedział więc podporucznikowi, że jest mu niezwykle przykro widzieć przy raporcie tak dobrze zapowiadającego się młodego oficera i że apeluje do niego i spodziewa się, że nic podobnego już się nigdy nie zdarzy. Podporucznik zasalutował, zrobił w prawo zwrot i przyrzekł w obliczu ustawionego w gabinecie dowódcy sztandaru pułkowego, że odtąd unikać będzie picia alkoholu. I obietnicy dotrzymał. Był wzorem oficera. W 1938 roku ukończył Wyższą Szkołę Wojenną. We wrześniu 1939 roku, jako rotmistrz dyplomowany był oficerem sztabu, najpierw Wileńskiej, a potem Nowogródzkiej Brygady Kawalerii. 28 września 1939 roku, w rejonie Sambora, przy przedzieraniu się na Węgry, uratował w boju swego rannego dowódcę gen. bryg. Władysława Andersa. Potem dostał się do niewoli sowieckiej. Został zamordowany w Katyniu.
W pułku przyjął się zwyczaj, że do 3 szwadronu wcielani byli rekruci analfabeci i półanalfabeci, których szkoliła specjalnie przygotowana kadra instruktorska.
W pułku jeden z wachmistrzów miał zwyczaj posługiwania się specyficznym słownictwem przy sztorcowaniu podwładnych. Potrafił zasypywać ułana zasłyszanymi gdzieś słowami, jak: ty Szypajło albo ty Małujlo, nie zdając sobie sprawy, że to pierwsze było nazwiskiem wicestarosty nieświeskiego, a to drugie — miejscowego architekta i budowniczego.
Dopiero napomniany przez dowódcę pułku pan wachmistrz przestał używać tych słów. Nie znaczy to, że nie zaczął używać innych zasłyszanych, może mniej znanych.
Wśród pułków kawalerii, pułk ten uchodził za posiadający jedną z najgorszych lokalizacji. Najbliższa stacja kolejowa, Horodzieje, odległa była od garnizonu o 16 km. Odległość tę można było pokonać tylko dorożką konną. A lokalizacja koszar pułku w dwóch miejscach w mieście też nie stwarzała dobrych warunków bytowych. Dlatego też absolwenci Szkoły Podchorążych Kawalerii przydział do pułku przyjmowali z niechęcią. Podobnie, jak to miało miejsce z 26 pułkiem ułanów, absolwentów Szkoły straszono „Horodzieją", a niesfornych młodszych oficerów z innych pułków przeniesieniem za karę do Nieświeża.