Strona 2 z 3

PostNapisane: 3 gru 2009, o 00:28
przez elmijakke
Piotrek napisał(a):Czepiasz się detali ;) Ale koleś im więcej pisze, tym lepszy się okazuje...


Już dajcie spokój! Ważne, że ma dobre mniemanie o sobie! Niech mu się wiedzie - jak zdobędzie złoto w Londynie to będzie Wam głupio :lol: Poza tym oprócz nas trzech nikt nie wie o co chodzi. Nie mieszajmy for!

[ Dodano: Sro Gru 02, 2009 11:30 pm ]
Wracając do tematu - to dzisiaj jedna znajoma twierdziła, że na 100% koleś jeździ normalnie polo - stąd taki fajny dosiad i i zupełny brak wyszkolenia skokowego.....może.....

PostNapisane: 3 sty 2010, o 12:41
przez makul
Ucze sie jeździć od marca ale... koleś z filmu mnie rozwalił:) Gdyby nie to ze mam lęk wysokości to też bym się chciał nauczyć tak latać:D
A serio- nie potrafię przejść z kłusa do galopu - podskoki konia dosłownie wyrzucają mnie z siodła. I niestety nie wiem jak temu zaradzić. A wiosna już blisko...

PostNapisane: 3 sty 2010, o 14:46
przez Piotrek
Rozluźnić się. Na koniu trzeba siedzieć rozluźnionym, wtedy zgrywasz się z ruchem konia, a nie wylatujesz z siodła. Żeby przejść z kłusa do galopu trzeba siedzieć w siodle i odpowienio zadziałać pomocami. Jeżeli nie możesz wysiedzieć, nie będziesz w stanie poprawnie zagalopować. Moja rada - powrót na lonżę i ćwiczenie jazdy w pełnym dosiadzie, bez strzemion i wodzy. Nauczysz się poprawnie siedzieć, odpowiednio rozuźniać, tak że w przyszłości nie będziesz się juz skupiał na utrzymaniu w siodle, a na poprawnym wykonywaniu innch czynności.

PostNapisane: 3 sty 2010, o 15:46
przez Ułan świętokrzyski
Kolego Makul! Życie i jazda przed Tobą!. Jak poklepiesz dupą w siodle kilka lat to zobaczysz różnicę. Swoje w siodle trzeba wysiedzieć. Ciąży się nie przyspieszy tak ,żeby dziecko normalne w trzy miesiące się urodziło! Piotrek ma rację - jak najwięcej kłusa bez strzemion. A potem dojdziesz to tekiego wytrenowania, że w skróconym galopie będziesz rzucał strzemiona bo będą przeszkadzały.

PostNapisane: 3 sty 2010, o 17:07
przez elmijakke
Niestety Makul, prawda jest okrutna - na Twój ból mogą pomóc tylko dupogodziny... :lol: ...Po za tym nie przejmuj się to zupełnie normalna historia (KAŻDY TAK MIAŁ).... :mrgreen: :wink:

PostNapisane: 3 sty 2010, o 22:08
przez pulkownik
hehe ! dobry nauczyciel i po sprawie - takiego szukaj. Moja metoda nauki jest nieco inna, prosta i skuteczna. Nakazuję moim adeptom na początek nie wysiadywac a stac w strzemionach i podpierac się udami. Starac się jak najdłużej wytrzymac w takiej pozycji gdzie - główny ciężar spoczywa na wewnętrznej stronie uda i kolan. Postawa lekko nachylona ku przodowi i pięta w dół, łopatki do siebie - nigdy zgarbiony. Twoje przyrodzenie prawie nad przednim lekiem siodła. Strzemiona nieco wydluzone a czlek lekko zgiety ale prosty od pasa w gore. Łapią w mig, pozostaje tylko sprawa siadania (dla innych unoszenia ), pionowo do góry i do dolu. Szybko wyczujesz kiedy usiąsc oby nie za czesto. Po takiej zabawie mam swietnych jezdzcow terenowych. Miłej zabawy.

PostNapisane: 4 sty 2010, o 00:20
przez Piotrek
No tak, tyle, że to wyglada bardziej na lekcję anglezowania, a tu chodzi o umiejętność siedzenia, żeby swobodnie móc nad koniem panować i zmieniać chody.

PostNapisane: 4 sty 2010, o 08:12
przez pulkownik
stepa raczej nie spada :mrgreen:

PostNapisane: 4 sty 2010, o 22:23
przez Staszek
Dupogodziny.....strasznie mi się ten termin spodobał...i trafny jak mało który. I fakt - nie wiem czy każdy ale ja też tak miałem. I jak wracam pamięcią to problem z zagalopowaniem rodził się chyba głównie w głowie. Człowiek za bardzo skupiał się na tym co mówił instruktor:która noga na popręg,która za,w którym momencie dać sygnał wodzami - oczywiście uwagi skądinąd jak najbardziej słuszne z tym,że zamiast się rozluźnić to człek próbował kontrolować każdy swój ruch i każdy człon zupełnie nie zwracając uwagi co koń na to :o). W każdym razie ja tak miałem. Teraz jako tako wychodzi - ale to pewnie zasługa konia bo staram się mu nie przeszkadzać :o)

PostNapisane: 4 sty 2010, o 23:53
przez myta2
Jedno jest pewne, co by nie robić jakiej techniki nauki nie przyjąć to i tak jak Elmijake napisał dłuuuuugie dupogodziny są niezbędne....:) na szczęście mam to już dłuuuugo za sobą i teraz tylko trochę samozaparcia aby zredukować brzydkie nawyki ktróre z latami nabyłem (niestety)....:)

PostNapisane: 5 sty 2010, o 00:04
przez Piotrek
Pewne problemy wynikają moim zdaniem z błędnego cyklu szkolenia. Żeby bowiem nie zanudzić adepta sztuki jeździeckiej, robi się mu dwie, góra trzy lekcje na lonży, a później dawaj do zastępu. A zanim jeszcze to nastąpi, ledwie koń ruszy, już anglezowac każą. nauczy sie kłusować, to można w teren zabrać, na stępa i kłus, bez galopu. No i wreszcie zagalopowanie. I w ten sposób człowiekowi wydaje się, ze już tyle umie, bo przecież jeździ we wszystkich chodach, jeździ w tereny, nawet galopuje i jest świetnie. No i efekt jest taki, że produkuje się jeźdźców, co to nie potrafią poprawnie zrobić przejścia pomiędzy chodami, bo nie umie siedzieć w siodle. Podstawa jego umiejętności to anglezowanie, półsiad (albo niby półsiad) i wiszenie na wodzach. A wystarczyłoby pokatować nieco na lonży. Przedwojenne regulaminy przewidywały wręcz początkowo naukę jazdy bez strzemion, by wyrobić dosiad i równowagę.

PostNapisane: 5 sty 2010, o 00:16
przez pulkownik
Bo to pierwszy etep pracy. Jeszcze lepiej bez siodła, trzymanie się wyrabia jak się patrzy. Niestety, każdy jest wygodny i takie rozciąganie mu nie pasuje. Kilku jedynie się przekonało w tym mój syn - dzięki temu potrafią się utrzymac (czytaj ucapic ) w najtrudniejszych warunkach terenowych. Sam też tak zaczynałem i bardzo sobie chwalę taką szkołę. Ale nic nie zastąpi praktyki, czyli kilka lat intensywnej jazdy (3 razy po min godzinę w tygodniu) i będzie dobrze :mrgreen:

PostNapisane: 7 sty 2010, o 00:20
przez myta2
sam lonży nigdy nie miałem trochę przy bardziej doświadczonych DESKACH (damska sekcja u rtm. Kusza) następnie do zastępu i dawaj w pole.... (ach to były beztroskie dni)
Piotr sprawa jest zasadniczo prosta ktoś kto żyje z "szkólki" przedewszystkim potrzebuje szybkiego efektu i wesołych terenów a nie ciężkich godzin potu i łez.... proste, konie muszą zarobić na siebie i swojego właściciela - jek delikwent za długo na sznurku będzie jeździł to mu się znudzi zanim cokolwiek zobaczy... więc super nauke i wielkie lonżowanie należy odłożyć między bajki a zająć się efektownym i szybkim spacerkiem w teren. (przykład mój brat który pojechał na dni ułana z doświadczeniem 10 może 12 h w siodle) trochę chęci ambicji i da się (owszem nie wygląda to i zadne to sterowanie koniem ale kolejny wagonik w zastępie jest) - CO NAJWAŻNIEJSZE JEŻELI JESTEŚ RAJTER Z KRWI I KOŚCI TO PÓŹNIEJ DUŻO PÓŹNIEJ GDY ZACZNIESZ BYĆ ŚWIADOWMY SWOICH CZYNÓW NA KONIACH ZGŁOSISZ SIĘ DO ODPOWIEDNIEGO INSTR. I ON PRZEKAŻE CI WAŻNE I POŻYTECZNE - a reszta tych szkółkowców już dawno jeździć nie będzie... :mrgreen:

Re: Jak nie należy jeździć - śmieszne ale i smutne....

PostNapisane: 28 cze 2012, o 11:55
przez Benkowa
Ten filmik był szeroko omawiany na końskim forum Re-volta, Pan, który jechał ten parkur był podobno zawodnikiem polo. Zapewne dlatego nie wie co to dosiad w skoku. A te "rybki" nad przeszkodą... Tylko koni żal.

Re:

PostNapisane: 28 cze 2012, o 13:46
przez Piotr Walter
myta2 napisał(a):(owszem nie wygląda to i zadne to sterowanie koniem ale kolejny wagonik w zastępie jest) - CO NAJWAŻNIEJSZE JEŻELI JESTEŚ RAJTER Z KRWI I KOŚCI TO PÓŹNIEJ DUŻO PÓŹNIEJ GDY ZACZNIESZ BYĆ ŚWIADOWMY SWOICH CZYNÓW NA KONIACH ZGŁOSISZ SIĘ DO ODPOWIEDNIEGO INSTR. I ON PRZEKAŻE CI WAŻNE I POŻYTECZNE - a reszta tych szkółkowców już dawno jeździć nie będzie... :mrgreen:


Myta liczy się jakość, a nie ilość zastępu (np na Dniach Ułana) pozatym jak już znajdziesz tego instruktora... to złych nawyków ROTMISTRZA :P Kusza nic już nie wypleni ;)