Z pamiętników Jana Chryzostoma Paska
Nie umiejętność moja to sprawiła,
Ale natura dobrym cię czyniła;
Ta zaś łaskawość i kochanie z tobą
Z tej okazyej, żeśmy rośli z sobą,
Kiedym wsiadł na cię, tak mi się widziało,
Że na mnie wojska sto tysięcy mało;
Było i męstwo, było serca dosyć,
Nie trzeba było w pierwszy szereg prosić
Ustaną teraz we mnie te przymioty,
Wszędzie owej, co była, ochoty;
Zawsze od bystrej wody sokół stroni
Gdy czuje w skrzydłach, że pióra wyroni
Nie takieć miało być rozstanie,
Nie z takim żalem ciężkim pożegnanie;
Tyś mnie donośić miał jakiej godności,
A ja też ciebie dochować starości.
Ciężkież to na mnie będą peryody,
Gdy ciebie wspomnę na owe swobody,
Których, na tobie jeżdżąc, zażywałem
Jakie zamyślił, tego dokazałem.
Gdy wojska staną w zwykłej bataliej
Ja nie wygodzę swojej fantazyej
Więc ciężko westchnąć i zapłakać cale
Na cię wspomniawszy mój dereszu-Vale!