Strona 4 z 5

PostNapisane: 17 mar 2008, o 00:53
przez Ułan świętokrzyski
Bardzo sympatyczny i oryginalny filmik! No i córki pogratulować! Taka fanka włąsnego Taty!

PostNapisane: 19 mar 2008, o 13:14
przez AWEK
Witam Panowie!
Dawno tutaj mnie nie było.
Temat ten to istna rzeka, już po pierwszym roku jazdy nie pamiętałam ile razy składałam hołd matce ziemi.

Niedaleko mojego domu znajduje się stara kopalnia piachu. Pobliska rzeka i ulewy przez te wszystkie lata odkąd jest ona zamknięta wyżlebiły wspaniałe wąwozy. Wręcz idealnie nadające się aby wystraszyć "cwaniaków którzy jeżdżą najlepiej w świecie" albo udowodnić że nie zjeżdża się z każdej górki w półsiadzie :D
Tego pięknego dnia postanowiłam potrenować tam z moją koleżanką. Droga była prosta, jedna ścieżka w poprzek wąwozu, po bokach dziury po dzikim wydobywaniu piasku więc konie nie mają gdzie odskoczyć. Puściłam koleżankę przodem na dużej kobyle, podjeżdżając pod górkę galopem zdążyłam krzyknąć "W LEWO!" (jakiś idiota wyrzucił pustaki na środku ścieżki), kobyła zdążyła skręcić i wyskoczyć z rozpędu z niecki. Ja takiego szczęścia z moim Królikiem nie miałam. Brzeg dołu się oberwał akurat w momencie gdy wylądowały na nim przednie kopyta. Nie trzeba być fizykiem aby domyśleć się co się stało. Przez kolejne 5 min. leżeliśmy sobie grzecznie na pleckach w piachu. Królik obok mnie z nóżkami do góry jak dziecko w kołysce wyglądał przekomicznie, jak już ustał śmiech stanęłam przed kłopotem jak przewrócić konia z powrotem na nogi, a niby banalne już wyprowadzenie go stamtąd nie okazało się wcale takie proste.
Aby nie zanudzać szczegółami napiszę tylko że Królik pozostał tylko w kantarze, a ja z resztą sprzętu na szczyci górki pokazywałam mu palcem gdzie ma iść (każda próba wyskoku kończyła się fiaskiem).

Jeśli kogoś dziwi mój śmiech gdy leżę przewrócona z koniem, to musi poznać Królika. To jest koń niezniszczalny jeśli chodzi o wywrotki i jest to już stały element jazdy na nim.

PostNapisane: 18 wrz 2008, o 21:25
przez pieczarka
:mrgreen:
Ufff. Nareszcie. Po 4 latach i prawie 5 miesiącach dziś dokonałem nieplanowanego przyziemienia. Dopomógł mi w tym mój "służbowy" koń Bursztyn. Futrowany przed zawodami w końcu zachowuje się jakby miał o 5 lat mniej. Pierwszy galop i czuję, że go roznosi energia. Drugi galop i .... głowa miedzy nogi i sadzimy barana. Odzwyczaiłem sie od tego, że on tak potrafi. Miękkie lądowanie na piachu. Zero urazów. Okulary na nosie ani drgnęły. Koń zresztą po wykonaniu manewru też stanął jak wryty i tylko z politowaniem popatrzył na leżącego przed nim jeźdźca. Odetchnąłem. Potrafię jeszcze spadać.

PostNapisane: 19 wrz 2008, o 16:33
przez Piotrek
I to jak spadać, skoro okulary ani drgnęły :)

PostNapisane: 20 wrz 2008, o 20:22
przez Maciej Sekuła
Ja można się przyznać też miałem dziwny przypadek i to dzisiaj w feralną sobotę wraz z kolegą Andrzejem postanowiliśmy, że udamy się konno na mszę, która odbędzie się na cmentarzu wojennym w Laskach, jak co roku. Rano odebrałem z pobliskiej stajni konia a właściwe klaczkę o imieniu "Łatka". W drodze na cmentarz nic się nie działo, spokojna ochoczo idzie do przodu nie boi się nawet przechodzi niebieskawą rurę od wody po drodze. Dochodzimy na cmentarz poprzedzając przejście przez drogę na drugą stronę w miarę spokojnie i wchodzimy na cmentarz. Na razie spokojnie, ale po chwili jestem już na ziemi a koń stoi spokojnie obok mnie, nie wiem, czego się przestraszyła i spięła się i położyła pozbawiając swojego jeźdźca. No nic Łatce nic się nie stało ani mi no cóż zdarza się może nie lubi ruchu ulicznego czy co??. Po chwili dosiadłem ją tak jakby nic się nie stało. Uczestniczyliśmy w mszy i w apelu poległych i pomału zbieramy się do wyjścia i przy końcu znowu to samo i w parę sekund znowu wraz z koniem leżę na glebie i po chwili ja nadal leże a koń już stoi obok mnie. No cóż dwa razy i to dzisiaj no nic, ale trzeba wrócić jeszcze do stajni, ale potem jakoś się uspokoiła i jak niby nic się nie stało. No i takim sposobem dzisiaj zaliczyłem dwie gleby :wink: . Może jeszcze nie jedną :lol: . Pozdrawiam Maciej S.

Dziwne......

PostNapisane: 9 gru 2009, o 13:05
przez Lucas
http://www.tvn24.pl/-1,1632774,0,1,kon- ... omosc.html

Dziękować Bogu że nasze kawaleryjskie konie nie maja takich nawyków - dziwnie wyglądał by oddział ułanów z końmi śpiącymi po szarży.......

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 8 maja 2010, o 21:33
przez Ranger
Witam
Dopiszę się do tego wątku nie gwoli czczej podśmiechujki ale morału (który będzie na końcu, jak to z morałami bywa).
Pewnego razu wybrałem się w rekreacyjny teren z córką (też w Rangerze). Okolica przyjemna, Wzgórza Trzebnickie, lekie polodowcowe pagorki, drogi piaszczyste. Wszystko fajnie, spokojny kłus pod niewielkie wzniesienie. Nagle szast-prast i koń potyka się i leci na łeb do przodu. Rąbnąłem o ziemię i myślę sobie "Matko Święta, co z koniem?" Patrzę - wstał, stoi sobie i spogląda na mnie. No dobrze - ruszam mogami, rękami, wszystko wygląda na całe. Córka podjezdża i pyta: "A ty co, do filmu chcesz się zapisać?" Wracamy do stajni, okazało się że mój Marco Polo przeszedł upadek bez najmniejszego szwanku. Ze mną gorzej, przez dobre dwa tygodnie boli jak cholera przy wdechu.
A morał? Tego dnia po raz pierwszy założyłem sobie moj nowiutki kask ProTec'a. Fajny, lansiarski i w kamuflaż. Jak go zdjąłem, okazało się, że jest z jednej strony przerysowany na kilka milimetrów w naprawdę twardym plastiku. Jednak warto mieć coś twardego na głowie.

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 28 maja 2010, o 09:46
przez myta2
No i stało się, postanowiłem trochę do sportu wrócić, więc i treningi regularne rozpocząłem, w najbliższą sobotę w naszej stajni towarzyskie zawody skokowe( do tego pokazy woltyżerskie dzieci - moja córcia bierze udział :mrgreen: ) więc idealna okazja się spróbować delikatnie w L-ce, wyjątkowo rzetelnie podszedłem do treningów (to nie w moim stylu ja raczej luźne tereniki wolę) nawet czaprak Pułkowy przygotowałem no i wczoraj szlag wszystko trafił skończyłem w okserze, ręka w temblaku pozrywane więzadła w stawie barkowym (ale bolało jak przygrzałem w belkę, zresztą tego posta piszę tylko lewą ręką bo prawa za bardzo boli), już koledzy w stajni się śmieją żebym zostawił sport młodym, a sam dalej rekreacji oddawał hihihihihi. no i kolejny raz poczułem że sport to zdrowie - utracone hihihihihihihi :D

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 28 maja 2010, o 12:48
przez miszka7-1
Staw barkowy, powiadasz. Nie polecam takich kontuzji - aućssssss...

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 28 maja 2010, o 14:27
przez Piotrek
Oj, to 7 PSK doznał znacznego osłabienia... A tu tyle imprez przed nami, zdrowiej zatem czem prędzej.

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 28 maja 2010, o 19:58
przez myta2
spoko... jeżeli wierzyć lekarzowi to za około 10-14 dni przestanie boleć i będę mógł rozpocząć rehabilitacje = siądę z powrotem w siodło :D

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 28 maja 2010, o 22:18
przez miszka7-1
10-14 dni? NIE WIERZ !!! :D

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 28 maja 2010, o 23:17
przez myta2
kiedy ja chce wierzyć mam już w głowie teren teren i jeszcze raz teren :D

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 30 maja 2010, o 12:05
przez Ułan świętokrzyski
Myta! Zejdź na ziemię z obłoków. Ja 4 lata temu po zwichnięciu stawu barkowego prawego (bez zerwania wiązań) miałem cienki gorset gipsowy prezz 4 tygodnie a potem miesiąc rehabilitacji. Potem jeździłem bardzo spokojnie jeszcze prez miesiąc. Ale łapę mam sprawną. To że przestanie boleć to nic nie znaczy . Musi się wszystko pozrastać i ułożyć. Zdrowie jest tylko jedno. Zrobisz jak uważasz.

Re: Dziwne przypadki/upadki

PostNapisane: 30 maja 2010, o 20:29
przez myta2
howk :?