przez Major » 17 mar 2009, o 20:07
W zasadzie prawie wszystko się zgadza, wiedzę artyleryjską posiadam w stopniu chyba lepiej niż dobrym, w końcu lata pracy na różnych stanowiskach w jednostkach liniowych to najlepsza szkoła! Marcin jako czynny artylerzysta pewnie to potwierdzi, bycie artylerzystą to oprócz dumy przede wszystkim ciężka praca. Dużo serca trzeba włożyć w wyszkolenie kolejnych zastępów, a potem jeszcze tylko .....trening, trening, trening i sukces ...prawie murowany. Zmiana pokoleniowa sprzętu z jednej strony ułatwia życie, nie trzeba wielu zadań rozwiązywać na "piechotę" z drugiej natomiast wymaga doskonalego opanowania nowoczesnej technki, komputerów, dalmierzy, sprzętu topogeodezyjnego itp. Oczywiście artyleria to działalność zespołu więc wyszkolenie pojedyńczego funkcyjnego ma ogromne znaczenie. Błyskawiczne określenie nastaw do strzelania przez rachmistrza nie zda się na nic, jeżeli celowniczy w określonym czasie nie wprowadzi ich na działo, a ładowniczy nie wprowadzi pocisku do lufy! dopiero perfekcyjne wyszkolenie i zgranie całego działonu pozwala wykonać postawione zadanie we właściwym czasie z określoną dokładnością! Wracając do tematu na moim terenie nie ma takich pasjonatów z którymi można wchodzić w zorganizowaną działalność, mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Dwie, trzy osoby to za mało, można co najwyżej "pobawić" się w kawalerię i tak też narazie robimy. Staramy się oczywiście zaznaczać swoją obecność gdzie się da np. we wrześniu braliśmy udział konno w obchodach święta dywizji ale to wciąż za mała skala, ale na większą przynajmniej na razie się nie zanosi. Jesteśmy jednak dobrej myśli! Cieszę się, że wielu kolegom się udaje, że ich zapał nie idzie w gwizdek i po trochu im zazdroszczę ale jest to zazdrość ze wszech miar pozytywna. Pozdrawiam i życzę doskonalenia artyleryjskiego fachu Major.