Strona 4 z 4

Re: Pojedynki

PostNapisane: 12 mar 2011, o 18:16
przez Ułan świętokrzyski
Żądać !:oops: Sorry! K... czasami szybciej piszę niż myślę. Dzięki Krzysiu! Wyrażam głęboką samokrytykę! :oops:

Re: Pojedynki

PostNapisane: 13 mar 2011, o 21:11
przez atyl
hmmm....piszesz to z własnego praktycznego doświadczenia??

Właśnie o to chodzi, że na początku obrywa się często, ale w miarę postępu zaczynasz działać odruchowo. Przy częstym treningu jest jak z jazdą samochodem, nie myślisz, a jedynie odruchowo powtarzasz wycwiczone sekwencje.
Jeśli w pojedynku spotyka się dwóch dobrych rębajłów kończy się na cięciach nyżkiem w przedramię lub cięciach na nogę. Nikt nikogo nie przebije sztychem. Gorzej jak potykają się dyletanci, to dopiero byłyby jatki. No i przy założeniu, że biją się do pierwszej krwi, ale może się mylę, bo gdy górę biorą emocje, wszystko jest możliwe. Właśnie menzury na szlaegiery były bardzo popularne wśród studentów, a to zwykle daje piękne blizny na twarzy- jak np Otto Skorzeny.
I zobacz na pojedynki sportowe, zwykle punkty zdobywa się w ataku na rękę, a we florecie na stopę, ale to może tylko moja teoria -za bardzo obrywam w tym pierwszym etapie nauki i raczej bijemy się zachowawczo traktując to jako aerobik, a nie walke o honor. Zresztą co w dzisiejszych czasach znaczy to słowo?

A co do naszych politykierów, to uważam za stosowne natychmiastowe wprowadzenie pojedynków. Po paru mglistych porankach zaczęliby kontrolować to, co i do kogo mówią i obiecują.... A po skończonej kadencji (jak skończy się immunitet) potencjalni wyborcy upomnieliby się o przedwyborcze obietnice :P

Re: Pojedynki

PostNapisane: 13 mar 2011, o 22:11
przez pieczarka
"O wiele bezpieczniejsza była broń biała: floret, szabla czy szpada. Prof. Marcin Suski, wówczas porucznik WP i brązowy medalista w szabli z olimpiady 1932 r. powiedział, że był wielokrotnie wzywany do prowadzenia pojedynków na biała broń. Walczono do pierwszej krwi. Przy użyciu tego rodzaju broni bardzo wiele zależało od prowadząego walkę. W jego gestii leżało niedopuszczenie do ciężkiego okaleczenia lub zagrożenia życia. Oczywiście, mogły się zdarzyć nieprzewidziane sytuacje, kiedy jedna ze stron nie usłucha prowadzącego walkę. Wszelkie znane profesorowi pojedynki na białą broń kończyły się lekkimi ranami."
(Franciszek Kusiak Życie codzienne oficerów Drugiej Rzeczypospolitej)

Re: Pojedynki

PostNapisane: 14 mar 2011, o 09:33
przez Lookas
No ale nie możemy wrzucac do jednego worka oficerów i stowarzyszeń studenckich. Menzura była popularna w Niemczech ( i krajach okolicznych) i wśród studentów, ale to nie to samo co pojedynek oficerski. W programie nauczania w szkołach wojskowych była szermierka i nie sadzę by uczono tam menzury:) Skłonny jestem przypuszczac, ze podstawy owej szermierki stanowiła szkoła włoska ( vide: Władysław Sobolewski " Szermierka na szable" albo prace Milewskiego i Durskiego). Zatem menzurę możemy tu spokojnie pominąć.
Co do owej zapalczywości.....nie moge się nie zgodzic:) Szczególnie jesli żaden z przeciwników nie ma pojęcia o zasadach, taki pojedynek to rzeczywiście rąbka rebajłów a nie mecz szermierski:) No ale nadal nie wyobrazam sobie by takie pojedynki staczano na cięzkie szable. Zdecydowanie obstaję przy broni pojedynkowej:)

A co do pierwszej krwi.....nie pamiętam juz gdzie to czytałem, ale bardzo czesto taka formuła była uznawana za błędną, ponieważ premiowała przypadek. Przeciwnicy nie skupiali sie na obronie a na ryzykownych atakach aby tylko skaleczyc przeciwnika. Ta formuła przeczy generalnej zasadzie " najpierw nie dać sie trafic by potem móc atakować", ale czesto w taki sposób prowadzący walke móg przerwac " z honorem" rozpaczliwe starcie dyletantów:)

Re: Pojedynki

PostNapisane: 15 mar 2011, o 10:48
przez Ułan świętokrzyski
Lookas napisał(a):
A co do pierwszej krwi.....nie pamiętam juz gdzie to czytałem, ale bardzo czesto taka formuła była uznawana za błędną, ponieważ premiowała przypadek. Przeciwnicy nie skupiali sie na obronie a na ryzykownych atakach aby tylko skaleczyc przeciwnika. Ta formuła przeczy generalnej zasadzie " najpierw nie dać sie trafic by potem móc atakować", ale czesto w taki sposób prowadzący walke móg przerwac " z honorem" rozpaczliwe starcie dyletantów:)


Nie gniewajcie się, ale to znów kojarzy mi się z dzisiejszą polską polityką .. Tylko nie ma komu walki prowadzić ...

Re: Pojedynki

PostNapisane: 16 mar 2011, o 00:24
przez atyl
Bo sejmowe bitwy i żelazne argumenty mamy w genach od kilkuset lat :( , wszak musiałeś Waść słyszeć o tym Scyzoryku, sławnym na każdym ... sejmiku.
Pasek, chyba też o tym wspominał, jak również zwracał uwagę, że cięższych obrażeń raczej nie było, tylko jakieś palce, uszy czy nos.

Re: Pojedynki

PostNapisane: 16 mar 2011, o 00:47
przez Ułan świętokrzyski
Ano. No i przecież Cześnik Raptusiewicz z miłością ogląda swoją karabelę, która "niejednego posła wykrzesała z kandydata" :D