hmmm....piszesz to z własnego praktycznego doświadczenia??
Właśnie o to chodzi, że na początku obrywa się często, ale w miarę postępu zaczynasz działać odruchowo. Przy częstym treningu jest jak z jazdą samochodem, nie myślisz, a jedynie odruchowo powtarzasz wycwiczone sekwencje.
Jeśli w pojedynku spotyka się dwóch dobrych rębajłów kończy się na cięciach nyżkiem w przedramię lub cięciach na nogę. Nikt nikogo nie przebije sztychem. Gorzej jak potykają się dyletanci, to dopiero byłyby jatki. No i przy założeniu, że biją się do pierwszej krwi, ale może się mylę, bo gdy górę biorą emocje, wszystko jest możliwe. Właśnie menzury na szlaegiery były bardzo popularne wśród studentów, a to zwykle daje piękne blizny na twarzy- jak np Otto Skorzeny.
I zobacz na pojedynki sportowe, zwykle punkty zdobywa się w ataku na rękę, a we florecie na stopę, ale to może tylko moja teoria -za bardzo obrywam w tym pierwszym etapie nauki i raczej bijemy się zachowawczo traktując to jako aerobik, a nie walke o honor. Zresztą co w dzisiejszych czasach znaczy to słowo?
A co do naszych politykierów, to uważam za stosowne natychmiastowe wprowadzenie pojedynków. Po paru mglistych porankach zaczęliby kontrolować to, co i do kogo mówią i obiecują.... A po skończonej kadencji (jak skończy się immunitet) potencjalni wyborcy upomnieliby się o przedwyborcze obietnice