Prawdą chyba jest to co piszesz, ARTYLAK.
„Ktoś może powie, że w komandosach jest trudniej ale tam nie ma ciężkiego sprzętu o który trzeba dbać i naprawiać no i żołnierz tam jest bardziej wyselekcjonowany.”
Selekcja… Byłem świadkiem jak mój młodszy syn wyjechał „prosto z marszu” z pierwszym polskim kontyngentem UNPROFOR (United Nations Protection Force) do byłej Jugosławii.
Był tam przez dwie tury.
Oczywiście był też w Polsce na urlopie – opowiadaniom nie było końca (często zresztą „kolorowanym”.
Ale – przywiózł kasetę, taką „roboczą” – można było popatrzyć.
Na „odchodnym” przywiózł następną – już „oficjalną” – dwie strony medalu.
Prawdę piszesz też o „komuchach” – „Co do tych komuchów to niech mi ktoś pokaże prawdziwego. Takich nie ma.”
Byli – ale Ci co tak szafują tym słowem znają ich w większości z opowiadań. No i to słowo zamyka usta. Wygodne i rozwiązuje wiele problemów.
Pewno zawsze było takie słowo i pojęcie.
Fajnie pisze o tym Sienkiewicz w „Krzyżakach”; porwanie Danuśki.
Mówi księżna mazowiecka (chyba):
Zbóje nie mogli podrobić pisma i pieczęci. Któż to uczynił? Krzyżak odpowiedział : zły duch.
I zamkną wszystkim usta.
ARTYLAK – ktoś Ci pokaże. Łatwo się wskazuje palcem.
No i kilka słówek do elmijakke.
Napisałem:
„Jeszcze jeden malutki cytacik, Drogi elmijakke:
„Moja krytyka wynika tylko i wyłącznie z chęci posiadania w Polsce super wyszkolonego i godnie się prezentującego Szwadronu - to chyba nie jest naganne!”
Ot – proste.
Wstąp do wojska, jesteś przebojowy, wykształcony, z wielką z tych i tamtych czasów teorią, znawca tradycji, barwy i broni – zorganizuj porządnie i godnie prezentujący się SZWADRON.
To takie proste, prawda?”
Będę pierwszym (jak dożyję ) który będzie Ciebie i Szwadron oklaskiwał.
Pewno i nie pisałeś o „komuchach” – dziwię się dlaczego teraz ich „wtrącasz”.
Zapewne z myślą o mnie.
Mój życiorys jest zupełnie prosty – nie byłem w PZPR ani w żadnym innym ugrupowaniu (nie licząc KMW – to po prostu Koło Młodzieży Wojskowej). Kilka lat pływania na okrętach RP (muszę Cię rozczarować – nie byłem żadną „szarżą” – ot, zwykły zawodowy podoficer MarWoj), potem górnik pod ziemią (ponad 20 lat) – jak byś to pewno pogardliwie określił „łopaciarz”.
Po wypadku w MarWoj i odejściu do cywila w ciągu roku zostałem górnikiem. Wreszcie, po wielu latach emerytem.
Nie mam się ani czego wstydzić, ani czym chełpić. Ot, zwykłe życie bez większych wzlotów ale i upadków.
Nie pociłem się „podczas walki”, ale przy łopacie i kilofie byłem często „mokry jak szczur”.
Ale –
może być – to jest odpowiedź na Twoje pytanie na końcu postu.