Dość długo nie odpisywałem, choć miałem zamiar, ale z racji bytności poza Krk i okazjonalnego dostępu do internetu nie było na to czasu, pozwolę sobie więc sięgnąć do trochę podstarzonego już wątku.
Przyznam, że w pierwszej chwili moje odczucia były takie same, jak Kolegi Myty (i, aby być szczerym - wciąż wydaje mi się, że porządne, carskie chwycenie co poniektórych za kołnierz i schlastanie nahajką po swołockim pysku podziałałoby edukacyjnie
), ale ogólnie post mam w zamyśle stonowany...
Problem jest poważny (jak większość, które omawialiśmy ostatnio na Forum) i siedzi głęboko w mentalności statystycznego "mieszkańca terenów wiejskich". A ta wielkimi zmianom od czasów "Rozdziobią nas kruki, wrony..." nie uległa! Koń ma pracować, jak nie pracuje, to do swidania, Włochy czekają. Dla nas - koniarzy, sytuacja, w której koń jest za forsownie użytkowany (powtarzam - ZA forsownie) to coś, powiedzmy, nietaktownego. Dla fiakra - dodatkowa kasa. I tyle.
Ktoś może powiedzieć - ale przecież ci wszyscy ludzie mają jakieś normy moralne, są wierzący, powinni więc stosować się do nauk św. Franciszka z Asyżu, czy też - już bliżej - Jana Pawła II. Tyle, że to wszystko jest jedna wielka fasada i tyle. O wiele łatwiej jest nazwać zakłady utylizacji imieniem JP II (autentyczna sytuacja - stoją takowe na drodze do Zakopanego, choć już nie ma dopisku "imienia", a tylko "ulica" i dodano numer), niż stosować się do jego nauk. A św Franciszek wzbudzi co najwyżej rozbawienie (ciekowe, cy sie ten ptok zesroł, jak un do niego godoł?). Smutne... (ja się zgodzę, to naprawdę ciężka artyleria i przykładanie poważnych argumentów do drobnej sprawy, ale, jak podkreślam - to tylko fragment większego problemu).
Uff... część filozoficzną mamy za sobą, teraz może konkretniej, po poszczególnych wypowiedziach...
Sprawa utylizacji - to w sumie jest ciekawe. Wozy przeładowane, konie przemęczone, a tu przepisy o utylizacji wykonywane z taką gorliwością?
Sprawa dolegliwości konia - woźnica kochał konia, traktował jak członka rodziny, a nie zwracał uwagi na niepokojące objawy (które, jeśli tak zwierzę kochał i znał, powinien zauważyć)?
Sprawa turystów, którzy pakują się w za dużej ilości do wozu - po pierwsze, ludzie niestety wychodzą z założenia, że woźnica wie lepiej (nie oszukujmy się - ludzie ogólnie rzecz biorąc potrafią być tępi jak stołowa noga), więc jeśli wpuszczą 2-3 osoby więcej na budę, no to pewno nic to nie znaczy.... Po drugie - tu dochodzi skąpe "wychowanie komunikacyjne". Przykład obrazujący - znam człowieka, który dla rozrywki sprawdza sobie, ile osób można upakować do autobusu ośmiometrowego, o nominalnej pojemności 36+1 miejsc. O ile mnie pamięć nie myli, to w tej chwili rekord wynosi ponad 70 osób - co oznacza, że w przypadku jakiegokolwiek zdarzenia drogowego, mamy dziesiątki poszkodowanych (szczególnie, że wozy, o których mowa, mają fatalne zawieszenie i dwie wysokości pokładu). Czy ktoś się boi o SIEBIE, wsiadając to takiej puszki? Nie! Więc jak można liczyć, że będzie martwił się o konia...
Sprawa "bicia" - bicie mogło mieć miejsce wcześniej i nie zostać uchwycone chociażby. Abstrahując od konkretnego przypadku, wuj ze znajomym góralem byli świadkiem takiej "akcji", gdy woźnica, miast lejc, lał batem - proszę o wybaczenie, że informacja z cudzej ręki. Pewne informacje mam z innego miejsca, ze swoich oczu, więc nie wiem, czy do tego tematu przydatne.
Sprawa dawania wody - to akurat reakcja ludzka, że gdy ktoś sprawia wrażenie przegrzanego, należy szybko podać wodę. Inną sprawą jest oczywiście różnica między człowiekiem, a koniem, a inną dostęp do wody na postojach.
Sprawa argumentów obu stron - są wygłaszane "na szybko", więc z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że będą dziurawe i nie do końca rozsądne. Wczoraj wypytywali jakiegoś woźnicę, który uderzył w jeden z ulubionych argumentów ludzi spierających się z TOZem i innymi organizacjami - "zajęlibyście się tymi dzieciami bezdomnymi, a nie koniami" - ta, jasne, akurat wy, obywatelu, duuużo dla tych dzieci robicie...
Dziadek Władek z kolei poruszył inny temat, też w sumie dałoby się go zrobić szerokim, ale nie ma sensu - myślę jednak, że używanie mózgu w pracy z koniem pozwala koniowi na przyjemność ze współpracy (no i, nie oszukujmy się - jeśli mam kobyłę karmić i zużywać swoje ciężko zarobione pieniądze, to mogłaby się dziewczyna czymś odwdzięczyć, no...)
Przy okazji - polecam dzisiejszą Krakowską, jest artykuł o stajni na Żabińcu okraszony zdjęciami bud-boksów dla koni. Przeglądałem na szybko na stacji benzynowej, a że nie chcę pochopnie wygłaszać opinii, to liczę po cichu, że ktoś z Kolegów miał w ręku i opowie
Pozdrawiam,
BN
[ Dodano: Pią Sie 21, 2009 7:00 pm ]Ehhh....
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... zewie.html
Szkoda, że znowu trafiła się "okazja" do wznowienia wątku.
[ Dodano: Nie Sie 23, 2009 6:03 pm ]No cóż, odcinamy kolejny kupon:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... l?skad=rss
Tutaj - wg. informacji z 17:30, 23.08.2009 - przyczyną śmierci orzeczoną przez weterynarza jest upał...
[ Dodano: Pon Wrz 28, 2009 4:17 pm ]I mamy trochę konkretów w sprawie Morskiego Oka:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ ... alnie.html