przez jarema » 22 lip 2009, o 10:50
SENTYMENTALNA ZASADZKA
Jak na pierwszą kulę, o świcie, przed bojem,
Tak na ciebie czekam, z takim niepokojem.
Na rogu ulicy, w małej kawiarence,
Czekam cię z tęsknotą, w niepokoju, w męce.
Popijam powoli kwaskowatą kawę,
Ciasto też smakuje, jak gdyby gorzkawe.
Czytam pilnie dziennik, wciąż na jednej stronie,
„Przemówienia Brianda”, „Europa płonie”.
Patrzę na ulicę zza rogu gazety,
Znowu ktoś przechodzi, ale znowu nie ty.
Czas się ze mną droczy, mógłbym na to przysiąc,
Lecz czekam jeszcze, rachując do tysiąc.
Ulituj się wreszcie, połóż kres mej męce,
Nie ma cię i nie ma!... przeszedłem już pięćset!
Wszak zwykle przechodzisz tędy o tej porze,
Co się mogło zdarzyć?... Myślę chora może?
Już tracę nadzieje... Co robić?... Jak parno!
Poddać się?... Przenigdy!... Kelner, jeszcze czarną!
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO
Niech będą oczy twe błogosławione
Rodne siostrzyce nie nazwanych komet,
Świecących w raju, który śnił Mahomet.
Pochodnie szczęścia w mrokach zapalone,
Niezrozumiały i dla cię, dziewczyno,
Cud, wodę uczuć zmieniający w wino
Niech będą oczy twoje pochwalone!
Niech pochwalone będą twe spojrzenia,
Co kwitną w głębi twych przepastnych źrenic,
Słodsze od pieszczot wschodnich oblubienic,
Haszysze miodne, wody upojenia,
Źródło miłości – krynice ekstazy
I zapomnienia! O, po tysiąc razy
Niech pochwalone będą twe spojrzenia.
Błogosławiona niech będzie ta chwila,
Gdym po raz pierwszy w oczu twoich łunie
Stanął, by przyjąć ich spojrzeń komunię.
W kornej podzięce serce me się schyla
Za łzy, rozkosze, radości i bóle,
Za krótkie szczęście i długą niedolę,
Błogosławiona niech będzie ta chwila.
DOBRA RADA
Choć myśl twa czasem rymem dzwoni
I słowa tańczą w serca takt,
Nie musisz zaraz czwórką koni
Na poetycki wjeżdżać trakt.
Dla słodkiej śpiewaj swej bogdanki,
Na sercu jak na cytrze graj,
Ale nie szybuj w górne szranki,
Nie chodź, gdzie święty kwitnie gaj.
Swoje marzenia i tęsknoty
Puść na samotnych paszę łąk,
Nie myśl, że każdy twój erotyk
Świat zmusi, by z zachwytu kląkł.
Teosi, Zosi, Oli, Poli
Zwierzaj się, gdy zakwitnie bez,
Ze swych sercowych melancholii,
Podlanych ckliwym sosem łez.
A gdy natchnienie tak cię pali,
Że rady se nie możesz dać,
Najlepiej pałę dobrze zalej,
Zdejm buty i połóż się spać.
NA POSTOJU
Ułani jadą wielką gromadą:
Kołpaki, rumaki i dziarska mina
Po krwawym boju, dzionek postoju
Dał panom ułanom rotmistrz Belina.
Po całym siole, w każdej stodole
Rżą wkoło, wesoło, różne konisie,
Za opłotkami, za ułanami
Stęsknione, spłonione patrzą Marysie.
Ułan Jasieńsko ze swą Kasieńką
U stołu pospołu usiadł szczęśliwy,
O swych pochodach, krwawych przygodach
Straszliwe, prawdziwe prawi jej dziwi:
„Kasiu jedyna! rotmistrz Belina
Pan dobry, a chrobry zawsze na przedzie,
A za nim smugą barwistą długą
Sto panów ułanów galopem jedzie”.
I tak jej prawi: ułanów sławi.
Dziewucha, choć słucha, nie bardzo rada,
Coraz się czulej ku niemu tuli
I z cicha coś wzdycha, w końcu powiada.
„Dzionka ci stanie na twe kochanie
O znojach i bojach długie powieści”,
Nocką od zucha żąda dziewucha:
„Niech kocha ją trocha, pieści, a pieści.”
1915
Hej, pędź i gnaj, szwadronie pierwszy
Hej, pędź i gnaj, szwadronie pierwszy,
By wrogów jak najprędzej zgnieść,
Leć przez grad kul, przez bój najszczerszy
Kochanej Polsce wolność nieść!
Spiesz budzić kraj ten z długich snów,
By o swą godność walczył znów.
Budź miasta, dwory, każdą wieś,
Hasła powstańcze z sobą nieś!
Dalej, kto żyw, chwytaj za broń!
Dalej, kto żyw, na koń! Na koń!
Hej, pędź i gnaj, szwadronie pierwszy...
Pierzchnie przed tobą wrogów rój,
Wszak nas PIŁSUDSKI wiedzie w bój.
I dopomoże Ojców Bóg
Wrogów za Polski przegnać próg!
To jest nasz śpiew! To jest nasz zew!
Ciosem za cios! A za krew krew!
[Moja fajka to stary i wierny towarzysz...]
Moja fajka to stary i wierny towarzysz,
Nie opuszcza mnie nigdy w doli i niedoli,
Zarówno, gdy mnie życie radością okoli
I gdy ty, Kumo Trosko, w sercu gospodarzysz.
Wykurza myśli smętne jak natrętne muchy,
Po szale pocałunków równowagę zwraca,
Chwilę jałowej nudy czarodziejsko skraca,
W siwych dymach przeszłości mej wskrzeszając duchy.
Milszą jest mi machorka z mej starej fajki
Niż urokliwe opium, niż wschodnie haszysze,
Gdy z jej dymem wysoko... gdzieś w powietrzu wiszę
I przeżywam cichutko moje własne bajki.
...A czasem to się bawię z nią w lokomotywę
Wypuszczam kłęby dymu, dumy całe chmury,
I z hukiem monotonnym mknę przez mosty, góry,
Mijam czarne tunele i dworce zgiełkliwe.
Przez cudowne stolice, znane mi z atlasu,
Przez cudne okolice, oglądane w kinach,
Po lśniących, w nieskończoność ciągnących się szynach
Lecę gdzieś... gdzie już nie ma przestrzeni ni czasu.
NAGŁE KOCHANIE
Czy czary? Czy mi się coś marzy?
Czy grozi rozumu mi strata?
Me serce, jak trąbka do szarży,
Zagrało trata tratata!
Gdzieś gnałbym przez lasy, przez błonia,
Za wiatrem, co liście z drzew zmiata,
Na Boga! Podajcie mi konia!
I grajcie trata tratata!
Śmiertelny dławi mnie przestrach,
I duszno mi, jakbym się zlatał,
A w piersi już cała orkiestra
Rozbrzmiewa trata tratata!
Trafiła mnie miłość jak kula,
Jak strzała z łuku skrzydlata,
Więc serce się raną rozczula,
Zawodząc trata tratata!
Od nagłej i niespodziewanej
Miłości gdy zginę dla świata,
Pożegnaj mnie, pułku kochany,
Fanfarą trata tratata!
Narazie tyle, żeby mój post za długi nie był. Wieczorem będzie więcej.
Źródło:Grochowalski W., "Bolesław Wieniawa - Długoszowski: Wiersze i piosenki", Wyd. W.G., 2002
[ Dodano: Sro Lip 22, 2009 11:17 pm ]
[Tam przy biurku w Piotrkowie...]
Tam przy biurku w Piotrkowie
Siadł pułkownik niestary,
Wkoło oficerowie,
On tak prawił nie do wiary:
Na wojence jak przy święcie,
Gdy człek jest w Departamencie,
Choć niektórzy drwią i klną cię,
Ty kpisz z tych, co gniją na froncie.
Dzisiaj gorzej jest trocha,
Straszny na froncie zamęt,
Nie dość, że biją Mocha,
Bić chcą i Departament.
Nie oczerniam, Boże ochroń,
Bić się umie byle Pochroń
Lecz sam przyznasz, narodzie,
Trudniej żyć z wszystkimi w zgodzie.
Wojownicza wiedz bando:
Wszystkim miły jest Władek,
Nawet w Armee Kommando
Każdy klepie mnie w za... w ramię.
Bom piękny jak posąg w parku,
Głowę mam na giętkim karku,
No, a plecy aż w Cieszynie,
Taki na froncie nie zginie.
Wprawdzie szczęście mam duże,
Lecz nie wszystkim są szanse,
Że wydajniej gdzieś służę,
Świadczą moje awanse.
W pewnej walce jam bez trwogi
I ja zwalczam jakieś wrogi!
Wszak ten „Za waleczność” medal
„Hranilovic” darmo „nie dał”.
Czymże do licha was gniewa
W pracy mój Departament,
Każdy kto chce, przelewa,
Ten krew, ów zaś atrament.
Iść do szturmu to rzecz bydła,
Trudniej w du... w kieszeń leźć bez mydła,
Nie byłoby całej chwały,
Gdyby nie te memoriały.
I ty bando wiesz sama:
Pożyteczny masz przydział,
Gdyby nie ta reklama
Pies by o was nie wiedział.
Zresztą noszę srebrny kołnierz
I bądź co bądź jestem żołnierz,
Wiem jak ludzie w polu giną,
Raz widziałem to gdzieś w kino!
Otwock 1915
Bando, czegóż ty jeszcze chcesz
Smutna, smutna, smutna jest dola ma,
Bo życzeń moich nie chce zrozumieć
Świetne A.O.K.
Bando, bando, czegóż ty jeszcze chcesz
Toć każdy żołnierz ma srebrny kołnierz
W poprzek, wzdłuż i wszerz.
Smutna, smutna...
Bando, bando, wypróżń twych żądań sklep!
Sam pan jenerał będzie ubierał
W majówkę łeb.
Smutna, smutna...
Bando, bando, cóż ci dać jeszcze, cóż?
Odpruj rozetki (konsens nie letki),
Gwiazdki sobie włóż!
Smutna, smutna...
Bando, bando, ty wciąż ni be ni me;
Niech twe herszty zwą się obersty,
Wie in die Armee!
Smutna, smutna...
Bando, bando, mnie na ustępstwa stać,
Nowe sztandary i order stary
Mogęć jeszcze dać.
Smutna, smutna...
Bando, bando, ty najstraszniejsza z band!
W najbliższym czasie, jak tylko da się
Pójdziesz w Hinterland.
Smutna, smutna...
Bando, bando, ty śnisz o Polsce sen?
To polityka, niechże jej tyka
Tylko N.K.N.!
Smutna, smutna...
Bando, bando, więcej nie mogę nic,
Toć ma Sikorski dar oratorski,
On przekona cię.
Smutna, smutna...
Sam pan pułkownik jedzie na front
Któż wam opisze, któż opowie,
O tym co działo się w Piotrkowie,
Gdy wieść obiegła każdy kąt:
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Miasto sprawiło świetny bankiet,
W dziennikach moc zrobiono ankiet,
By mieć o sprawie słuszny sąd
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Pan burmistrz, człek nie buty w ciemię,
Jął przewidywać epidemię,
W mieście zarazę, tyfus, trąd?
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Inni orzekli: „Koniec blisko,
Niejedno świadczy nam zjawisko.”
Teraz przybywa nowy wzgląd
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
DW, przestawszy polityki,
Skupuje gwery, sztyki, piki.
Trzeba go zbrojno wysłać stąd
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Na znak, że wieść ta jest bez blagi
Ubrano gmach DW we flagi
Czcząc legionowych święto świąt:
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Toteż bez względu na wydatki
Gromadzi szmatki, gatki, kwiatki,
Wszak na praktyczność trza mieć wzgląd
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Tylko się martwi by pryncypał
I tam się także nie zasypał,
Tu przykry po nim został swąd,
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Więc niebywały dotąd zapał
Najmniej wojenne serca złapał,
Skąd wziął się ten wojenny prąd?
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Niejeden też piotrkowski żydek
Pozbył się nagle drżenia łydek
I w ochotników staje rząd
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Ciprenstajn, Baruch, Mozes, Khon
Alles will gajn in die Legion,
I każdy pali się jak lont
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Rozpacza każda piotrkowianka,
Co nie zdążyła stracić wianka,
Za późno już naprawić błąd
„Sam pan pułkownik jedzie na front!”
Komendantowi
Nie na obraz i podobieństwo Pana,
Nie ze spiżu była odlana,
Ani wykuta z granitu,
Nie z żaru słońca, nie z gwiazd,
Nie z wichru, nie z błękitu,
Nie do orlich podobna gniazd,
Ale była jak bańka w ogrodzie szklana (może mydlana),
Wewnątrz pusta (może zgniła)
I nie świecąc w cudzych blaskach się tęczyła.
Ale była jak gruźlica,
Która rumieńcem zdradnym krasi lica
I mami
Gorączkowymi zwidami,
A chore płuca w kaszlu na strzępy dreze
I rwie,
A zropiałymi kawały
Białe chusty haftuje w krwawe inicjały,
Śmiertelne znaki,
A chore płuca
Do szpitalnej, cuchnącej kloaki
Wyrzuca!
Ale mnie z niej wyleczył,
I wybawił z rąk tej fabrykantki
Fałszywych snów
Strzelecki rów,
Gdziem ze śmiercią często miewał randki
I śmierci w żywe oczy przeczył.
Wybawił mnie od niej i wybronił
Żołnierski żart
Z kuli, na której czart
Przez pole z pogwizdem gonił.
Wyleczył mnie szum chorągiewek
I buta ułańskich śpiewek,
I tupot koni,
I cwał,
I brzęk strzemienia kolegi,
I te braterskie szeregi
Kochane,
Skąpane w toni
Chwał,
I w tyralierach zapach ziemi,
Ziemi wybranej, obiecanej,
Granatami miast ziemi oranej,
Która bruzdami czarnymi,
Przez kulami nas chroniła wrażymi
I rytm mocarny
Piechoty
Wśród nocy czarnej
Do żmudnej idącej roboty.
Ale mnie od niej wybawił
I krótko się z nią rozprawił
Wodza rozkaz,
Co mi się jak wola Boska objawił,
Co trafił we mnie niby pocisk z kuszy,
Uwolnił mnie wreszcie i wybawił
Od mojej sztucznej duszy!
I prosty chodzę dziś i zdrowy jestem,
Nie w rozterce,
Bo dał mi On mój Wódz woli swej chrzęstem
Gorące,
Dzielne,
Szaleństwem i porywem
Bijące,
Śmiertelne, ale żywe
Serce!
Wyznanie cyniczne
Każdy z nas, służąc kochanej Ojczyźnie,
Spodziewa się, że za to coś w nagrodę liźnie
I że służba Ojczyźnie posłuży mu trocha
Wszak liczy na wzajemność każdy, który kocha
Ten za kilka patroli i parę utarczek
Miałby ochotę dostać choć mały folwarczek,
Ów, u którego dusza wznioślejsza i czysta,
Ma nadzieję dosłużyć się szarży rotmistrza
(Broń Boże nie majora, bo przykra to szarża,
Aż połowa majorów się na nią uskarża).
Ten znów, bardziej niż w sławie zakochany w winie,
Pragnąłby resztę życia przepędzić w kantynie.
Ten chciałby dojść zaszczytów, tamten znów majątku,
Ten radby żyć zeń w mieście, ów w sielskim zakątku.
Każdy innej nagrody wygląda, atolić
Przede wszystkim i wszyscy pragną... poswawolić.
Piosenka urlopnika
Szedł ułan raz na odpoczynek,
I ryczał niby ranny lew
Psia krew! Psia krew! Psia krew!
Bo tęsknił bardzo do dziewczynek,
I czuł ich całą drogę brak
Niech trafi szlag! Niech trafi szlag!
I dopadł dziewkę w stogu siana,
i stal swej p... na niej zmiął:
do dupy z nią!
I powstał we wsi wielki lament,
rodzice w skargach wiodą prym:
to sk...
I, nie dziękując za traktament,
opuścił on rodzinną wieś:
ja mam ją gdzieś!
Miast ch... w rękę wziął karabin,
poszedł i gdzieś na wojnie sczezł
J... go pies.
Inna wersja 1. zwrotki:
Szedł ułan raz na odpoczynek,
A w ręku miał jak broń na tuj
Potężny ch...! Potężny ch...!