W tej dyskusji opowiadam się zdecydowanie za zwolennikami jazdy w pełnym mundurze. Jakoś mi to ani wygląda, ani pasuje do filozofii, którą kieruję się zajmując się tematyką artylerii konnej. Zdaję sobie sprawę z dyskomfortu noszenia kurtki mundurowej podczas upałów, ale start w samej koszuli zdecydowanie odrzucam. Pytanie bowiem, jak traktować taki strój? Czy to jeszcze mundur, czy już ubiór cywilny? A jeśli mundur, to jaki? Historyczny - nie bardzo, bo wiemy, że tak się dawniej nie startowało. Stowarzyszeniowy, zgodny z regulaminem danego środowiska? I tutaj wkraczamy na niebezpieczny grunt owych wewnętrznych regulacji mundurowych poszczególnych ekip.
Miałem okazję startować w zawodach skokowych i oczywistym było dla mnie, że wystąpię w mundurze. Dla sędziego głównego też było to oczywiste. Niezależnie od tego, jakie regulacje zostaną w ramach Federacji wypracowane, nie mam zamiaru startować w koszuli czy czymkolwiek, co zostanie wymyślone.
Koszula z krótkim rękawem wybitnie moim zdaniem nie pasuje. Uważam, że jako kawalerzyści powiniśmy się pozytywnie odróżniać od reszty zawodników. Nie jestem przekonany, czy kolor koszuli i orzełek na kasku ten postulat spełnia.
Panowie, koszuli z krótkim rękawem nawet do garnituru się nie nosi, a co dopiero na zawody. Ktoś kiedyś powiedział, że gentelmanowi nie ma być wygodnie, ma cierpieć w swoim eleganckim stroju w myśl idei elegancji.
Przedwojenne mundury też nie są najwygodniejsze, a przecież je nosimy.
Jeśli zaś chodzi o siodła... Stubben jak najbardziej jest koszerny, przecież to stara marka, z przedwojennym rodowodem
Tyle, jeśli chodzi o mój pogląd na sprawę.