Niebawem rocznica szturmu Warszawy przez zastępy Moskali, 6-7 września 1831 r.
Ot z mej strony drobny epizod z dnia 7 szturmu tegoż...
Odcinek południowy
Akt 1
Szarże kawalerii.
Rosjanie:
Kolumna jenerała Rotha w sile:
Nieświeski pułk grenadierów, 2 baony, ok. 960 bagnetów,
Praski pp, 1 baon, ok. 300 bagnetów,
W ataku na szaniec 72 (Puzyrewski, myli się wyraźnie, prawiąc że chodzi o szaniec nr. 78, zresztą oznaczenia szańców i innych dzieł na załączonej mapie, są niewłaściwe), grenadiery moskiewskie od frontu atakowały bez pardonu fortyfikację, bronioną przez blisko 200 żołnierzy z 2. ppl. Wsparcie ogniowe flanek szańca 72, zapewniały działa fortyfikacji nr. 71, 73 oraz 11 i 13.
Garnizon Polski mężnie odparł owy atak. Rosjanie zalegli na przedpolu ostrzeliwani morderczym ogniem. Jenerał Roth począł mimo to układać żołnierzy do ponownego szturmu, lecz zamiar owy pokrzyżowany został przez przybyłe w sukurs obrońcom 2 szwadrony, najpewniej pułku Augustowskiego (ok. 240 szabel). Moskale uformowali czworoboki do odparcia ataku polskiej konnicy, oraz poczęli odwrót w stronę szańca nr. 80. Lecz w tym momencie dwa szwadrony naszej jazdy, runęły i najpewniej rozproszyły jeden lub nawet dwa oddziały jen. Rotha.
Co więcej do akcji przeciw Rosjanom włączyły się, wezwane przez jenerała Bema, cztery działa z 2. baterii lekkiej artylerii konnej, którą dowodził kpt. Jabłonowski.
Sytuacja Rosjan w owym momencie stała się krytyczna. Grupie Rotha groziła całkowita zagłada.
Jen. Nostitz widząc groźną sytuację wysłał do szarży elitę. III dywizjon pułku dragonów gwardii (ok. 280 szabel), prowadzony osobiście przez dowódcę owego regimentu jenerała Zassa.
Rosyjska konnica wykorzystała fakt, iż szwadrony polskie były rozproszone po wcześniejszej szarży na piechotę Rotha i nie dając pardonu, wpadli na nie i całkowicie je rozbili, rąbiąc potwornie pałaszami i zmuszając do panicznego odwrotu wprost na działa... kapitana Jabłonowskiego.
Sytuację próbował uratować przybyły na pole bitwy 1. pułk Jazdy Sandomierskiej z 1 dywizji kawalerii, (3 szwadrony, ok. 300 szabel, dowódca ppłk Wojciech Łączkowski) który łącząc się z rozbitymi szwadronami jazdy Augustowskiej runął na III dywizjon gwardii Zassa. Podczas trwania owego starcia przybył z ratunkiem I dywizjon dragonów, tak że siły walczących wyważonymi zostały ( 4 szwadrony rosyjskie, ok. 560 szabel na 5 szwadronów polskich, ok. 540 szabel).
Polacy uzbrojeni w lance, co było ich potencjalnie formalnym atutem, gdy chodziło o wykorzystanie impetu szarży, w bliskim zwarciu z dragonami gwardii nie mieli szans, a i o dziwo podczas szarż zawodzili Polacy całkowicie, jako że gwardziści rosyjscy lepszym wyszkoleniem i stanem koni skutecznie ten atut wroga - zneutralizowali.
Mimo to, walka owych 9 szwadronów, była niezwykle krwawa, okraszona ogniem kartaczowym z pobliskich dział. Impet zarówno Polaków jak i Rosjan osłabł, jen. Zass trafiony został kulą kartacza w plecy, a jen. Nostitz w prawy bok.
W tym przesileniu, do akcji włączył się pułk huzarów gwardii, 4 szwadrony, ok. 608 szabel, dowodzony osobiście przez dowódcę płk. Mussina-Puszkina.
Wpadł tenże ze swoją gromadą, na polskich kawalerzystów rąbiąc ich i pędząc niczym w błędnym kole na działa kapitana Jabłonowskiego. Ten widząc konnicę zmierzającą w jego stronę rozkazał wycofać działa. Niestety czas nie był po stronie Polskiego dowódcy. Tylko kanonierzy dwóch dział zdołali się wycofać, natomiast sztuka ta nie udała się dwóm pozostałym, na które to wpadły moskiewskie Huzary. Jedna armata wystrzeliła, rozszarpując kilku kawalerzystów szarżujących z frontu, acz oczywiście nie miało to znaczenia w skali ogólnej, jako że szarża składnie prowadzona nakryła swym "ciałem" wszystko co było wrogo na nią usposobione
Ta szaleńcza pogoń zatrzymała się częściowo dopiero w krzyżowym ogniu szańców 71 i 72, gdzie jenerał Umiński i Teodor Szydłowski próbowali przeciwdziałać kryzysowi.
Część huzarów rejterowała wraz z dragonami pod piekielnym ogniem kartaczy, lecz piękniej niż Brytyjczycy pod Bałakławą pozostała reszta huzarów gwardii pokazała klasę, jako że przedarłszy się przez owe szańce, wpadli z niesamowitym impetem na biernie stojący elitarny polski pułk strzelców konnych (tzn. 3. psk, 4 szwadrony, dowódca płk Franciszek Russyan), rosyjski pułkownik Mussin Puszkin wraz z resztą swych wiarusów wdarł się w środek polskiej konnicy rąbiąc niemiłosiernie i rejterując!!! cały regiment!, który to począł uciekać w stronę wału miejskiego.
Umiński darł się do Jabłonowskiego: "...wal do tych gałganów kartaczami, kiedy zmykają".
Drobny przyczynek z mej strony.