Strona 1 z 1

Kawalerzysta przez duże K

PostNapisane: 18 maja 2010, o 10:25
przez myta2
Panowie w załączeniu link o oficerze 8PU to był kawalerzysta przez duże "K"

http://blogbiszopa.blog.onet.pl/W-sluzb ... 06020574,n

Re: Kawalerzysta przez duże K

PostNapisane: 18 maja 2010, o 13:16
przez Łuki
Jako ciekawostka to wątek Rotmistrza Sosnowskiego pojawia się w "Pograniczu w Ogniu". Tyle, że przedstawiono go jako oficera 13PU o ile dobrze pamiętam :-)

Re: Kawalerzysta przez duże K

PostNapisane: 18 maja 2010, o 15:06
przez Piotrek
Jeśli dobrze kojarzę, Bogusław Wołoszański w swojej książce "Operacja Talos" również zaczerpnął nieco z tego wyjątkowego życiorysu.

Re: Kawalerzysta przez duże K

PostNapisane: 18 maja 2010, o 16:51
przez myta2
Łuki napisał(a):Jako ciekawostka to wątek Rotmistrza Sosnowskiego pojawia się w "Pograniczu w Ogniu". Tyle, że przedstawiono go jako oficera 13PU o ile dobrze pamiętam :-)


tyle że tam nie wiadomo czy po uwolnieniu z rąk niemieckich wkładają go do więzienia (na tym jego wątek się w filmie kończy)

Re: Kawalerzysta przez duże K

PostNapisane: 18 maja 2010, o 19:21
przez Staszek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Re: Kawalerzysta przez duże K

PostNapisane: 18 maja 2010, o 19:55
przez Staszek
Fragmenty „Ostatniej Kampanii Konnej” K. Krzeczunowicza

„(…) Na razie nic nam nie grozi. 14 pułk jest nadal wysunięty na południowy – wschód, a z naszego wysokiego brzegu dobrze możemy obserwować brzeg zachodni, na którym jest meldowana jazda Budionnego, tak że w niewiele minut po jego pojawieniu się możemy być gotowi do akcji. Obchodzę moje plutony, poczym chcę wypocząć w ogródku mojej kwatery. Zauważyłem, że Jurek Sosnowski zawsze dbały o najlepszy wygląd zewnętrzny swojego szwadronu, zarządził czyszczenie rzędu. Widziałem ogłowia rozebrane na „drobny maczek” – kilkanaście części składowych. (…)

(…) Stan bojowy po wcieleniu moich 55 szabel, wynosi 584 szabel i 8 km (plus moja improwizowana taczanka na chłopskim wozie). Jeden Sosnowski, który o dwa tygodnie wcześniej niż kadra dowódcza znalazł się w Zamościu, miał sposobność jednolicie osiodłać i ubrać swój 3 szwadron. Dobrał sobie najlepsze siodła, ogłowia wszystkie amerykańskie z białej skóry – wygląd zupełnie obcy ale jednolity. Ułanom zaś sprawił granatowe bryczesy z żółtymi lampasami – na pewno zbyteczny luksus, ale bardzo się podobał inspektorowi generalnemu jazdy, naszemu pierwszemu dowódcy pułku , płk. Kaweckiemu (…)

(…) Stoimy w linii kolumn na stoku niewidzialnym dla nieprzyjaciela. A jednak domyśla się, że tam jesteśmy, bo za tym grzbietem znikały pułki szwoleżerów, a teraz zbyt wielu oficerów wysuwa się na szczyt, aby zorientować się w sytuacji. Toteż wkrótce dostajemy się pod ogień artylerii od południowego – zachodu, ze wzgórza 243, na szczęście niecelny, bo z dużej odległości. Jeden granat przechodzi dosłownie między nogami Sosnowskiego – który stoi rozkraczony w środku naszej grupy – odbija się niewybuchnąwszy, przeskakuje przez całą masę koni za nami (osiem szeregów kolumn plutonami rozwiniętymi) i nieszkodliwie stacza się w dół. Istny cud. A jednak Sosnowski, który dotychczas stał z butną miną wodza, blednie. Jest wyraźnie zaszokowany. Chwiejnym krokiem idzie do pułkownika, aby się odmeldować i odjeżdża do taboru. Tyleśmy go widzieli – nie wrócił już na front.(…)”

Poszperam jeszcze za innymi fragmentami dotyczącymi rtm. Sosnowskiego.