przez Lookas » 8 mar 2009, o 14:25
Mój Abraham wciąż jeszcze na gościnnych występach, zatem podpieram się jedynie Szacherskim. Tak opisuje walki pod leśniczówką Pociecha:
"(...)Już po chwili wpadł galopem goniec z brygady z rozkazem, aby pułk natychmiast wyruszył drogą leśną Adamówek — Pociecha. Zaalarmowałem pułk i nie czekając na zbiórkę skierowałem się na czele najbliższego 4 szwadronu do lasu na wschód od wsi. Resztę pułku miał przyprowadzić rtm. Kozłowski. Po dojściu do lasu pułk spieszył się. Ukryliśmy konie w gęstym zagajniku, przeszliśmy lasem jeszcze około 300 m i znaleźliśmy się w samym centrum akcji. Po prawej stronie drogi leżał 15 pułk ułanów. Na jego przedpolu las strzaskany przez nalot, który odbył się zapewne przed kilku już dniami. Drzewa połamane, rozłupane lub wyrwane z korzeniami tworzyły na przestrzeni około 60 m malowniczą w swej grozie plątaninę. W odległości 200 m sterczały wśród drzew długie lufy czołgów niemieckich. Wokół nich rozłożyła się piechota. Las dygotał od wymiany strzałów. Nasze działka ppanc. odpowiadały czołgom. Karabiny maszynowe grały z obydwóch stron. Jeden z czołgów niemieckich, zapalony przez działka 15 pułku ułanów, stał w płomieniach W lesie, przy drodze zauważyłem wysoką sylwetkę gen. Abrahama*. „15 pułk ułanów naciera po prawej stronie drogi, 7 pułk strzelców po lewej" — rozkazał krótko. Wydałem rozkaz do natarcia i sam stanąłem na czele I rzutu, złożonego z 3 i 4 szwadronu, ośmiu ckm, i pięciu działek ppanc. Na dowódcę II rzutu (1 i 2 szwadron, szwadron kolarzy i pluton ckm) wyznaczyłem rtm. Kozłowskiego. Ściemniało się już, a gęstwina leśna potęgowała mrok. Karabiny maszynowe i działka naszego pułku włączyły się niezwłocznie do walki ogniowej. Dalsze dwa czołgi stanęły w płomieniach. Czyj zapalił je pocisk, nasz czy 15 pułku ułanów, nie będziemy tu dochodzić. Pozostałe czołgi zaczęły wycofywać się. Podjęliśmy natarcie, które odrzuciło piechotę niemiecką w kierunku na Sieraków. Ciemności nocne zahamowały pościg. Zatrzymaliśmy się w lesie czekając na dalsze rozkazy gen. Abrahama, który przez cały czas kierował walką. Strzelcy drużyny pionie-rów i plutonu łączności oczyszczali zawaloną drzewami drogę, by umożliwić przemarsz artylerii. Inni doskoczyli do dogasająych czołgów. Benzyna już się wypaliła, lecz od czasu do czasu eksplodował jeszcze ładunek pocisków. Tylko w jednym z czołgów znaleźli strzelcy ciężko poparzoną załogę i skomlącą jamniczkę. Załogi innych czołgów zdołały zbiec. Strzelcy wynieśli rannych Niemców na drogę, oparli ich w na wpół siedzącej pozycji o drzewa. Było ich trzech, czarne mundury nadpalone, na osmalonych twarzach wyryła się niewymowna męka. Niemcy byli przytomni, ale widzieliśmy, że godziny ich są policzone. Szedłem do pierwszego z brzegu. „Was ist Ihnen?" -zapytałem. Nie odpowiedział od razu. „Zigarette, bitte" — wyszeptał wreszcie z wysiłkiem. „Dajcie mu który papie-rosa" __ zwróciłem się do strzelców, bo sam nie paliłem. Niemiec miał poparzone ręce i za słaby był, żeby je unieść. jakiś strzelec włożył mu papierosa do ust, inny go zapalił. 'Zigaretten, Zigaretten" — poprosili dwaj pozostali ranni. Nasi strzelcy obdzielili ich również. Niemcy byli bardzo słabi, głowy im opadały na piersi, papierosy raz po raz wypadały z ust. Zawsze jednak znalazł się strzelec, który podniósł je i podał im ponownie. Dopiero później ranni poprosili o wodę. Podaliśmy im manierki. Posłałem też po sanitariuszy, aby ich opatrzyli. Nie ponieśliśmy w tej walce żadnych strat, mieli więc czas, aby zająć się nimi. Innej pomocy nie mogliśmy im udzielić, a odchodząc musieliśmy pozostawić ich przy drodze. Transport był zarówno niemożliwy, jak i bezcelowy.(...)"
wspomina, o braku strat (choc możliwe, ze ma na mysli jedynie 7 PSK) W tej sytuacji ów ułan mógł pochodzić z 15 PU, ale wykazy zamieszczone w Abrahamie o nim nie wspominają:(. Tym samym szlakiem przechodziła także Podolska BK, jest zatem pewna szansa, ze ów ułan mógł pochodzić z 6, 9 lub 14 PU