Strona 1 z 2

Wspomnienia

PostNapisane: 1 lis 2007, o 23:39
przez Staszek
Kornel Krzeczunowicz - szarża pod Wernyhorodkiem

(…) 6 czerwca pod Wernyhorodkiem dochodzi do licznych szarż na wyłaniające się zewsząd z licznych zagłębień i wysokich zbóż przeważające siły nieprzyjacielskie. 2 szwadron por. Sołowija wraz z 1 szwadronem dzielnie rusza naprzód, ale gdy po chwili zostaje otoczony przez przeważające siły, wycofuje się w popłochu. Nieprzyjaciel dociera do wsi na ich karkach i szarżuje na naszą baterię.
Jedynym odwodem na prawym skrzydle, otwartym na ataki nieprzyjaciela z powodu odejścia szwoleżerów, jest teraz mój szwadron, który po rozesłaniu patroli liczy 40 (!) szabel. Trzymam go w ukryciu płytkiego zagłębienia, a sam z niepokojem śledzę pogarszającą się sytuację – stale narastające siły przeciwnika na północ i wschód ode mnie. Przylatuje do mnie galopem zdyszany rtm. Mitchell i wskazując kupy jazdy przede mną, woła łamaną francuszczyzną: Komendant kazał natychmiast szarżować! Pędzę przed frontem szwadronu i po drodze przychodzi mi na myśl, że muszę go rozwinąć w jeden szereg, inaczej zostanę niezwłocznie otoczony przez tłumy wroga. Z daleka już wołam: Szarża! W jeden szereg stępem marsz! I stając przed środkiem chcę już wydać komendę do zagalopowania, gdy słyszę za sobą z drugiego pagórka tubalny głos anioła stróża, majora Brzezowskiego, wołającego swoim wspaniałym śląskim akcentem: Tak Ne można szarżować kawalerię!
Oglądam się wstecz i włosy stają mi na głowie. Ułani nie zrozumieli mojej niezwykłej komendy i rozsypali się w ławę! Bylibyśmy rzeczywiście śmiesznie wyglądali wobec masy bolszewików. Ryczę: Szlusuj. Za mną kłusem marsz! Wyjeżdżam na wzniesienie i widzę ławę nieprzyjacielską zaledwie 200 kroków przede mną. Komenderuję: „Marsz, marsz, hurra!” i ruszam kłusem z kopyta, wiatr świszcze mi w uszach i ogarnia mnie wzruszenie, bo pierwszy raz szarżuję w otwartym polu na tak silnego nieprzyjaciela. Ryk „hurra” za mną dodaje mi otuchy mimo szalonej nierówności sił. Widzę, jak przeciwnik jest zaskoczony pojawieniem się mego szwadronu jakoby spod ziemi. Zwalnia zamiast szarżować, i to mimo ryku swoich dowódców, którzy daremnie wysuwają się naprzód. W kilka sekund jesteśmy wśród nich i cwałujemy dosłownie na ich grzbietach. Próbuję ciąć. Niestety, mam straszny zawód. Szabla odbija się od rzemienia karabinka. Kłuję więc nieszczęśnika między żebra. Spada z konia, a ja oglądam się co się dzieje dokoła. Ułani używają sobie na całego i teraz w pełni rozumiem dlaczego szarża jest dla nich taką przyjemnością. (…)

PostNapisane: 2 lis 2007, o 12:12
przez Ułan świętokrzyski
Narobiłeś mi Staszek tylko apetytu! Teraz musisz zorganizować jakąś szarżę, żeby pociąć i pokłuć sobie do woli! A więc czekam na sygnał do ataku!

PostNapisane: 2 lis 2007, o 17:45
przez Lookas
co to za ksiązka:)??

pochwale sie:) zanabyłem własnie wspomnienia gen. Romana Abrahama:)

slinka cieknie:)

PostNapisane: 2 lis 2007, o 18:25
przez Miro
polecam "Kudelski J., Śladami szwadronów. O taktyce walki konnej kawalerii II Rzeczypospolitej " tam Lookas znajdziesz wiele innych ciekawych materiałów i Stachu nas nie zaskoczy wiedzą :)

PostNapisane: 2 lis 2007, o 23:49
przez Ułan świętokrzyski
Miro! A gdzie to dostać?

PostNapisane: 3 lis 2007, o 00:30
przez Lookas
Na Allegrze:) Wytropilim juz jedno, ostatnio tez widziałem:)
W ogóle na allegrze jest specjalna podstrona z ksiązkami o kawalerii:)

Trzeba polowac:)

książki z allegro

PostNapisane: 3 lis 2007, o 14:19
przez myta2
oj można tam kilka perełek odszukać, ostatnio dopadłem album zdjęć "Armi Poznań" z Września (jest ich około 300) przeplatanych raportami codziennymi z Bitwy nad Bzurą, oraz wspomnieniami kombatantów - genialna książka polecam.
Acha Lookas jak wrócę z Dublina to podrzucę ją do stajni jest conieco o 7DAK u.
pozdrawiam

[ Dodano: Sob Lis 03, 2007 1:54 pm ]
http://www.allegro.pl/item262473774_tak ... elski.html

PostNapisane: 4 lis 2007, o 22:12
przez elmijakke
Wydaję mi się, że cytat pochodzi z książki "Ostatnia kampania konna" Kornela Krzeczunowicza (wtedy, tzn w 1920 roku rotmistrza) wydanej w Londynie przez Veritas.

PostNapisane: 5 lis 2007, o 14:17
przez Staszek
I Miro ma rację i Elmijakke też ma rację. Kornel Krzeczunowicz zawarł swe wspomnienia z wojny polsko-bolszewickiej w "Ostatniej konnej kampanii", a Jerzy Kudelski zacytował go w "Śladami szwadronów".

PostNapisane: 5 lis 2007, o 21:37
przez Ułan świętokrzyski
I Miro ma rację - i Elmijakke ma rację ??? Stasiu! To nie mozliwe ! Dwóch nie może mieć racji w tej samej kwestii!

PostNapisane: 29 gru 2007, o 03:17
przez Piotrek
Jeśli chodzi o wspomnienia, to polecić mogę :
Józef Bokota "Ułańskie drogi. Wspomnienia oficera kawalerii i Armii Krajowej"
Książka o tyle cenna, że autor wspomnieniami sięga okresu pierwszej wojny światowej, kiedy to zaczynał służbę w armiach zaborczych, a następnie w formującym sie Wojsku Polskim. Dalej wojna 1920 r., służba w czasie pokoju, aż wreszcie wrzesień 1939 r. i szlak bojowy 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich.

Grzegorz Cydzik "Ułani, ułani"
Autor opisuje ostatnie dni w CWK w Grudziądzu a następnie służbę w 13 Pułku Ułanów Wileńskich. Można poczytać trochę o prozie życia młodego oficera. Ciekawostką, o której w książce nie pisze, jako że wspomnienia kończą tuż przed wybuchem wojny, jest fakt, że to właśnie Grzegoż Cydzik, jako oficer sztabowy gen. Grzmota - Skotnickiego przywiózł płk Mastalerzowi rozkaz do rozpoznania wroga i wykonania manewru opóźniającego, który przeszedł do historii jako szarża pod Krojantami.

Stanisław Piotrowski "W żołnierskim siodle"
Dość szczegółowy opis działań bojowych 2 Pułku Strzelców Konnych przez pryzmat fabularyzowanych wspomnień autora ze służby, jako oficera rezerwy.

Są oczywiście znane pozycje Stanisława Radomyskiego "Pożegnanie z kawalerią" czy "Podchorążych szwadron jazdy".

Osobiście, uważam, że wspomnienia są najlepszym źródłem wiedzy o tamtych czasach.

PostNapisane: 29 gru 2007, o 21:48
przez Ułan świętokrzyski
Panie Piotruś, chyba przy Tobie wpadnę w kompleksy! Ale szczycę się tym, ze pierwsze lekcje historii kawalerii II RP pobierałem od prawdziwych przedwojennych ułanów! Bo źródeł pisanych nie było zadnych. Książka Cydzika wyszła pod koniec lat 80-tych. Ale czytaj proszę i pisz czy warto czytać!

PostNapisane: 30 gru 2007, o 04:26
przez Piotrek
Kompleksy to póki co ja przy Kolegach mogę mieć. Ale staram się uzupełniać wiedzę, jako że przyjemność mi to ogromną sprawia. Gdyby ktoś mi tak chciał płacić za to, w mgnieniu oka spałiłbym kodeksy i oddał się bez reszty studiowaniu kawaleryjskich dziejów :)

Mnie niestety nie dane było słuchać opowieści pawdziwych ułanów, jedynie ich książki mi pozostały, jak te ślady podków... A że kiedyś książek nie było... Wiadomo... przed 1989 r. jakoś klimatu politycznego dla kawalerii nie było...

PostNapisane: 30 gru 2007, o 15:58
przez Ułan świętokrzyski
No a poza tym żaden porządny ułan ani pisać ani czytać nie umioł - hi hi hi! A co dopiero w kodeksach siedzieć ciurkiem!!!

Zamiast w Kodeksach cięgiem siedzieć
Spróbój się Piotrze coś dowiedzić,
co to krzyczała pułkowa praczka,
Kiedy ułanów łapała sraczka!

Wspomnienia zwykłego ułana

PostNapisane: 15 gru 2009, o 10:41
przez Staszek
Wspomnienia zwykłego ułana 4 szwadronu 8 Pułku (są to fragmenty listu starszego ułana Józefa Pietrasa spod Krakowa do płk Brzezowskiego jako uzupełnienie do przeczytanych właśnie a od kogoś pożyczonych „Ułanów Księcia Józefa”). Fragmenty te zawarł następnie Kornel Krzeczunowicz w „Ostatniej Kampanii Konnej”:

Z walk pod Lwowem w 1920 roku:
„…Stamtąd my pojechali na odsiecz Lwowa. Tam my zrobili do walki pieszej i chcielimy się dostać na wzgórze, a oni tam taczankę mieli i dużo nam strat robili. Więc mnie dali rozkaz żebym se wybrał ludzi i tę taczankę zlikwidował. Pojechałem konno z patrolem poza dwór i tam mi chłop doradził, że jest tam wąwóz i że można ich zajechać i tak jam zrobił i dali my salwę w konie a oni brykli, konie się im położyły. Teraz ja na swoich żeby który poczołgał się po tę taczankę. Żaden nie pójdzie. Więc ja się zabrał do roboty, ładownice wykręciłem na plecy i dawaj, za jakie 10 minut już jestem przy niej bo była nie daleko. Wyjąłem noża, porżnąłem postronki i pierśniki – konie się jeszcze kopały – no i za dyszel do wąwozu. Dwóch do dyszla, dwóch z tyłu i kłusem marsz. Były tam dobre spodnie z lejami skórzanymi, tom se je wziął…”

Spod Komarowa:
„…A pod Komarowem to tam było istne piekło i tam zostałem ranny i koń też. Krzeczunowicza oba konie były ranne…”