onuce były z flaneli. Spory (choć nie pamietam wymiarów) prostokątny kawał meteriału umiejetnie zawinięty na nodze był nie gorszy od skarpet. Ja próbowałem pod czujnym okiem ojca. Z ciekawości zawinąłem nogi w takie onuce i pól dnia latałem w gumofilcach. O dziwo, dwie pary onuc powodowały, ze but idelanie sie trzymał na nodze, co w przypadku takich buciorów ma pierwszorzędne znaczenie. I o to tu chodzi chyba, ze onuce stanowiły dobre wypełnienie zbyt obszernych butów. Poza tym, poniewaz nie maja sciagacza, nie tamuja przepływu krwi i po dośc długim czasie ( te kilka godzin jesienią, przewaznie w wykopie) nogi nie były zmarzniete.
Ale prawda jest to, ze onuce trzeba umiec zawinac. Jesli sie tego nie potrafi, to mozna sobie tylko kuku zrobic:)
Pozdrawiam